Atletico Madryt pokonało Chelsea Londyn 3:1 w rewanżowym meczu półfinału Ligi Mistrzów i może cieszyć się z awansu do finału rozgrywek. Spotka się w nim z Realem.

Po bezbramkowym remisie w stolicy Hiszpanii było wiadomo, że w Londynie będzie musiała paść bramka, w ostateczności w serii rzutów karnych. Tak długo nie trzeba było jednak czekać. W 36. minucie Willian nie dał dwóm piłkarzom gości odebrać sobie piłki, zagrał do Cesara Azpilicuety, ten dośrodkował w pole karne, a prowadzenie Chelsea dał Fernando Torres.

30-letni napastnik nie okazywał radości po zdobyciu gola. Mając 11 lat związał się z Atletico. W rozgrywkach juniorskich i seniorskich bronił jego barw przez 12 lat.

Odpowiedź podopiecznych trenera Diego Simeone była szybka. Osiem minut później przy biernej postawie obrońców "The Blues" piłkę do siatki wpakował Adrian Lopez.

Taki wynik premiował awansem Atletico. Szkoleniowiec Chelsea Jose Mourinho postanowił więc wzmocnić siłę ofensywną. Po przerwie na boisku pojawił się kameruński napastnik Samuel Eto'o, który zastąpił obrońcę Ashleya Cole'a.

Intuicja zawiodła portugalskiego trenera. W 59. minucie Eto'o sfaulował w swoim polu karnym Diego Costę i sędzia podyktował "jedenastkę". Na bramkę zamienił ją sam poszkodowany, ale wcześniej zobaczył żółtą kartkę, bo zbyt długo ustawiał piłkę.

Chelsea rzuciła się do rozpaczliwych ataków. W 64. minucie gości przed stratą bramki uratował słupek, w który piłka trafiła po uderzeniu głową Brazylijczyka Davida Luiza.

W 72. minucie Atletico praktycznie rozstrzygnęło losy rywalizacji. Turek Arda Turan najpierw trafił w poprzeczkę, a po chwili popisał się skuteczną dobitką.

Przed spotkaniem na Stamford Bridge trener Chelsea Jose Mourinho podkreślał, że przewaga własnego boiska w rewanżu została w przypadku jego zespołu zniwelowana przez fakt niezdobycia bramki w pierwszym spotkaniu. Czeka nas trudne zadanie. W ćwierćfinale z PSG przed rewanżem było jasne, że nie mamy nic do stracenia. Teraz, po 0:0 w Madrycie, niektórzy widzą w nas faworyta. Ale Atletico to silny i niewygodny rywal, który świetnie broni i posiadł niezbędną umiejętność wygrywania meczów - mówił portugalski szkoleniowiec The Blues.

Trudnej przeprawy spodziewał się również trener hiszpańskiej jedenastki Diego Simeone. Każdy z nas, trenerów, próbuje znaleźć taktykę, która zapewni sukces. Często łapiemy się może i dziwnych sposobów, ale jako człowiek futbolu wiem, że najważniejszy jest wynik końcowy. Jeśli Chelsea znowu "zaparkuje autobus" przed własnym polem karnym, będziemy musieli sobie jakoś z tym poradzić. Zresztą to "parkowanie" wcale nie jest takie łatwe - mówił Argentyńczyk.

W 2008 roku Chelsea zagrała w finale LM, a cztery lata później zdobyła najcenniejsze klubowe trofeum na Starym Kontynencie. Przy tych sukcesach dorobek Atletico wygląda blado - jedyny finał ekipa ta osiągnęła 40 lat temu i przegrała go po dwóch spotkaniach (finału nie rozstrzygały wówczas rzuty karne).

We wtorek do finału LM awansował Real Madryt, który w Monachium rozbił Bayern 4:0. Tydzień wcześniej Królewscy wygrali na własnym stadionie 1:0.

Chelsea Londyn - Atletico Madryt 1:3 (1:1).



Bramki: dla Chelsea - Fernando Torres (36); dla Atletico - Adrian (44), Diego Costa (61-karny), Arda Turan (72).

Sędzia: Nicola Rizzoli (Włochy).

Widzów: 38 000.

(edbie)