Aż siedem bramek padło w poniedziałkowym spotkaniu Wisły Kraków z Jagiellonią Białystok. "Biała Gwiazda" przegrała 2:5. Trener krakowskiej drużyny Franciszek Smuda nie krył zakłopotania. "To jest to wynik nawet jak na naszą ekstraklasę bardzo wysoki. Trzeba się takiego rezultatu wstydzić, bo myśmy przez cały sezon nie stracili tyle bramek, co dzisiaj" - mówił po meczu.

Spotkanie w Białymstoku już od początku świetnie ułożyło się dla gospodarzy, którzy praktycznie w pierwszej akcji blisko pola karnego Wisły zdobyli gola. W trzeciej minucie Rafał Grzyb zdecydował się na strzał z prawej strony pola karnego, a piłka odbiła się od przeciwległego słupka i nad głową Michała Miśkiewicza wpadła do siatki.

Wisła zaatakowała i w 8. min po składnej akcji znalazła się w polu karnym Jagiellonii, gdzie ofiarnie Ugokuchwu Ukah do spółki z Adamem Waszkiewiczem wybili piłkę. W 14. min gospodarze podwyższyli prowadzenie. Umiejętnościami błysnął Dani Quintana, który dośrodkował idealnie na głowę Mateusza Piątkowskiego, a ten z 5 metrów zdobył gola.

Gra była ciekawa, oba zespoły starały się długo utrzymać przy piłce, choć białostoczanie raczej czekali na ataki Wisły i możliwości kontry. Co prawda nie pozwalali Wiśle stworzyć okazji w ataku pozycyjnym, to jednak stracili gola - ze stałego fragmentu gry. W 38. min Łukasz Garguła dośrodkował z rzutu rożnego, piłka trafiła na głowę Pawła Brożka, który zmniejszył straty wiślaków.

Początek drugiej połowy to znowu ataki gości. W 50. min niewiele zabrakło Wiśle do szczęścia po płaskim strzale Guerriera, piłka przeszła jednak obok słupka. Gdy krakowianie praktycznie zamknęli Jagiellonię na jej połowie, stracili gola z kontry. W 54 min. Quintana podał do Piątkowskiego, ten w polu karnym zagrał za siebie do Dawida Plizgi, który technicznym uderzeniem w długi róg podwyższył wynik. Wisła nie rezygnowała i kilka minut później Ukah świetną interwencją w polu karnym zatrzymał szarżę Guerriera, wychodzącego sam na sam z Krzysztofem Baranem.

Ale kontry gospodarzy wciąż były groźne. W 66. min Piątkowski dostał kolejną świetną piłkę do Quintany, z pola karnego uderzył jednak nad bramką Miśkiewicza. W 70. min po wymianie kilku podań piłkarzy Jagiellonii na prawnym skrzydle Plizga wyłożył piłkę Piątkowskiemu pięć metrów przed Miśkiewiczem, a napastnik Jagiellonii nie spudłował.

Przy wyniku 4:1 dla gospodarzy z Wisły jakby uszło powietrze. Piłkarze "Białej Gwiazdy" atakowali, ale już bez większego przekonania, że można w Białymstoku przynajmniej zremisować. Jednak w 75. min Arkadiusz Głowacki zdobył gola (rzut rożny Garguły, przedłużenie piłki głową przez Pawła Brożka) i dał gościom cień szansy na lepszy wynik. I być może byłaby taka okazja, ale w 79. min Rafał Boguski z kilku metrów przestrzelił, a zaraz potem strzał Emmanuela Sarkiego odbił po słupku na róg Krzysztof Baran.

Jagiellonia "dobiła" wiślaków w ostatnich minutach spotkania. 2 minuty przed końcem regulaminowego czasu gry piłkę dostał w polu karnym Adam Dźwigała, którego potężny strzał trafił w poprzeczkę, ale dobitka - już do siatki.