​Powrót Sereny Williams i Wiktorii Azarenki, brak Rafaela Nadala i Stana Wawrinki. Rusza turniej w Indian Wells, w którym również powalczą dwie Polki. Agnieszka Radwańska chce przełamać w Kalifornii złą passę, choć w losowaniu nie miała szczęścia i w pierwszym meczu może trafić na Marię Szarapową. Dużo łatwiej ma Magda Linnete, która według eksperta - Adama Romera - ma przed sobą rywalki, które jest w stanie pokonać. Z redaktorem naczelnym "Tenisklubu" rozmawiał Paweł Pawłowski.

Paweł Pawłowski, RMF FM: To będzie trudny początek po mało szczęśliwym losowaniu dla Agnieszki Radwańskiej?

Adam Romer, "Tenisklub": Jeśli już w drugiej rundzie losuje się jako potencjalną przeciwniczkę Marię Szarapową, to chyba trudno o groźniejszą rywalkę z tej puli nierozstawionych zawodniczek. Oczywiście zobaczymy w jakiej formie jest Szarapowa, bo mówi się, że jest kontuzjowana i nie wiadomo czy w ogóle przystąpi do meczu w pierwszej rundzie. Jej rywalką będzie Naomi Osaka, która również nie jest wygodną przeciwniczką dla Radwańskiej. Nieważne, która z nich wygra, ten mecz będzie dla Agnieszki trudny. Jakby tego było mało, to w trzeciej rundzie - starając się nie wybiegać zbyt daleko - Polka może trafić na Garbine Muguruzę. Jak ciężkie są mecze z Hiszpanką, to Agnieszka wie doskonale. Powiedzmy sobie więc szczerze: to losowanie mogło być dużo lepsze.

Radwańska powalczy o punkty w Indian Wells. Później czeka ją turniej w Miami. Jeszcze później zaczynają się już rozgrywki na ziemnych kortach, za którymi Agnieszka nie przepada.

W Indian Wells w zeszłym roku Agnieszka dotarła to trzeciej rundy, więc teraz ta strata punktowa nie będzie aż tak znacząca. Natomiast jeśli chodzi o korty ziemne, to ten fragment sezonu Radwańska stara się omijać. Tam zbyt wielu punktów do obrony nie ma, więc to nie wygląda jeszcze tak źle. Wydaję mi się, że taki moment krytyczny - jeśli chodzi o awanse w rankingu - to będzie Wimbledon. To zawsze kluczowy moment sezonu dla Polki.

Teraz w Indian Wells będziemy obserwować wielkie powroty. Jako singlistka wraca Serena Williams. Na kortach zobaczymy też Wiktorię Azarenkę, która nie grała ze względu na kłopoty osobiste.

Sam jestem tego bardzo ciekaw. Nie da się ukryć, że Serena Williams, która zdążyła zagrać jeden mecz w Pucharze Federacji - i to tylko w deblu ze swoją siostrą - nie do końca wróciła do formy. Macierzyństwo odbiło się na Amerykance. W tym turnieju może się wiele wydarzyć, dlatego trudno jest prorokować. Jeśli chodzi o Wiktorię Azarenkę, to wiemy, że ona trenuje od dłuższego czasu. Brak jej startów wynika z kłopotów rodzinnych. Wiemy o konflikcie z ojcem jej dziecka. Wiemy o groźbie ze strony sędziego, który rozstrzyga tę sprawę, że jeśli Azarenka wyjdziecie z Kalifornii, to może się odbić na jej prawie do wychowywania dziecka. Naturalne jest to, że Białorusinka zdecydowała się zostać przy swoim synu i nie ryzykować dla startów w turniejach. Teraz turniej odbywa się w Kalifornii i nie ma tego problemu. Wydaje mi się, ze Wiktoria będzie chciała pokazać, że jest w dobrej formie i że stać ją na dobry wynik. Aczkolwiek do końcowego sukcesu bym jej nie typował. Faworytek musimy szukać w gronie młodszych zawodniczek. Może Switolina, może Ostapenko, może Muguruza. Nie wolno też zapominać o liderce rankingu Simonie Halep, która - mimo, że nie ma na koncie wielkiego szlema - może sięgnąć po tytuł w Indian Wells.

Co z Magdą Linette? Czym dla niej będzie ten turniej?

Ona jest w dość komfortowej sytuacji, bo broni punktów za drugą rundę. Tam jest około sześćdziesięciu punktów do obrony. Za pierwszą rundę już ma tych punktów dziesięć. Ma rywalkę, która jest w jej zasięgu. To Alaksandra Sasnowicz z Białorusi. W rundzie drugiej też nie ma bariery nie do przeskoczenia. Gdyby Polce udało się awansować, to zastanie tam Anett Kontaveit, z którą też Linette może powalczyć. Aczkolwiek prorokowanie jest tutaj trudne. Wydaje mi się jednak, że Linette robi nie spektakularne kroki do przodu, ale systematycznie przesuwa się w górę rankingu. To też pokazuje, jaki jest jej potencjał.

Na koniec mężczyźni. Nie będzie Rafaela Nadala i nie będzie Stana Wawrinki. To duża strata dla widowiska?

Ta lista może się okazać dużo dłuższa, bo wciąż nie wiadomo, co z Djokovicem. Nie ma też Gasqueta i Tsongi. Patrząc z drugiej strony, to są zawodnicy - z wyjątkiem Nadala - spoza pierwszej dziesiątki. Może to będzie turniej jednego starszego i wielu młodych. Czyli Roger Federer kontra młodość.

Ta rywalizacja Federera z młodością trwa od jakiegoś czasu. Na razie nad młodością góruje ogromne doświadczenie.

Oczywiście, ale to jest specyfika dyscypliny. W tenisie ci starzy mogą dużo dłużej. Pod tym względem rzeczywiście Federer wykorzystuje to maksymalnie. On, zupełnie inaczej niż pozostałych trzech z wielkiej czwórki, eksploatuje swoje ciało i potrafi z tymi młodymi rywalizować. Myślę, że Indian Wells będzie dobrym miejscem, żeby pokazać, czy któryś z tych młodych może doskoczyć i zagrozić Federerowi. Z drugiej strony wydaje się to niezwykle trudne. Obserwowałem wyniki ostatnich czternastu turniejów i w ciągu ostatnich czternastu edycji Indian Wells mieliśmy tylko czterech zwycięzców. Roger Federer i Novak Djoković wygrywali po pięć razy! Rafael Nadal - trzy. Jedyny rodzynek to Ivan Ljubicic, któremu się udało w 2010 roku. Dlatego można powiedzieć, ze w Kalifornii jest Szwajcar i długo nic, jeżeli chodzi o tegorocznych faworytów.

(ph)