Nasi koszykarze szykują się do dwóch ostatnich meczów w eliminacjach Mistrzostw Świata. W pojedynkach z Chorwacją (w piątek na wyjeździe) i Holandią (w poniedziałek w Gdańsku) wystarczy nam jedno zwycięstwo by wywalczyć awans. "Jeśli możemy przypieczętować awans w Chorwacji, to byłaby to najlepsza opcja" - mówi Aaron Cel. Koszykarz dodaje, że w zespole wszyscy chcą uniknąć sytuacji, w której ostatni mecz będzie decydował o wszystkim. "Wierzymy, że można wygrać w Chorwacji" - przekonuje Cel.

Patryk Serwański, RMF FM: Wydaje się, że jesteście świetnie przygotowani mentalnie do tych najbliższych wyzwań. Nie kalkulujecie myśląc o jednym potrzebnym zwycięstwie. Nikt nie czeka na poniedziałkowy mecz w Gdańsku z Holandią. Chcecie wywalczyć miejsce na Mistrzostwach Świata już w piątek w chorwackim Varażdinie.

Aaron Cel: Nikt nie chce czekać na ten ostatni moment, żeby coś się udało. Jeśli możemy przypieczętować awans w Chorwacji, to byłaby to najlepsza opcja. No i fajnie by to wyglądało, bo wygrać tam mecz wyjazdowy to trudne zadanie. To kraj koszykarski od wielu lat. Czeka nas bardzo trudny mecz w trudnych warunkach. Odniesienie tam zwycięstwa byłoby czymś wartym zapamiętania. Oczywiście jeśli nam się to nie uda, a pokonany u siebie Holandię, to też to zapamiętamy, ale wygranie w Chorwacji byłoby wyjątkowe.

"Kocioł bałkański" to takie określenie zdecydowanie bardziej geopolityczne niż sportowe, ale fani doskonale wiedzą, że w tych krajach - także w Chorwacji - gry zespołowe cieszą się dużą renomą, a kibice potrafią stworzyć wyjątkową, często wręcz wrogą atmosferę. Spodziewacie się w piątek czegoś podobnego?

Tak, tak bez wątpienia. To gorący teren. Mają tam pasję do sportu także drużynowego. Wiemy, że będzie tam ciężko, ale wierzymy, że można tam zwyciężyć, zapewnić sobie awans i wrócić do Polski z uśmiechem na ustach.

Wygraliście już z Chorwatami w eliminacjach u siebie, ale rywale grali w zupełnie innym składzie. Teraz sporo debiutantów. Może mniej doświadczonych, ale na pewno z wysokimi umiejętnościami. Chorwacja też ma ciągle szanse na awans. Nowi zawodnicy zagrają jednak zapewne bez presji. Mogą się pokazać, a do stracenia mają niewiele. Chorwatów z NBA czy Euroligi w składzie nie ma.

Sport drużynowy to przede wszystkim zgranie. Kiedy brakuje gwiazd, to ci "słabsi" grają wszyscy razem i czasami efekty są świetne. Trzeba będzie uważać. Młodzi zawodnicy na pewno zagrają bardzo energetycznie. Musimy skupić się na własnej grze. Wierzymy, że jeśli pokażemy na co nas stać, to uda się wygrać, choć okoliczności na pewno nie będą nam pomagać.

Sporo zawodników chorwackiej reprezentacji gra wspólnie w klubie - Cedevicie Zagrzeb. To może im pomóc? Można choćby przenieść schematy taktyczne z klubu do reprezentacji?

Tak, ale nie chodzi dokładnie o schematy. Jeśli grasz z kimś codziennie, to znasz jego zalety i wady. Wiesz kiedy podać mu piłkę, żeby mógł wykorzystać swoje atuty. To bardzo pomaga. Ale my też się znamy doskonale. Gramy w różnych klubach, ale jesteśmy zgrani jako reprezentacja. Gramy dla trenera Taylora od kilku lat. To jest nasza siła, nasz atut. Motywacji nam nie brakuje.

Gramy dosyć nowoczesną koszykówkę. Sporo rzucamy z dystansu. Mamy kilku specjalistów i w wyjściowej piątce i na ławce. Widać, że Mike Taylor potrafi wykorzystać wasze atuty jednocześnie idąc za trendami w światowej koszykówce. W tych eliminacjach widać, że długofalowo wizja trenera procentuje, choć początkowo nie było tak różowo.

Ja będę bronić swojego trenera. Może w ostatnich latach nie osiągnęliśmy wielkich celów, ale zawsze brakowało bardzo mało. Tak to jednak jest w sporcie, że w przypadku porażki pamięta się tylko o niej. Ważne, że dziś jesteśmy tu, gdzie jesteśmy i gramy fajną dla oka koszykówkę. Wygrywamy i awans jest na wyciągnięcie ręki. Gramy szybko, porządnie. To wynik także naszego doświadczenia.

Zagłębiałeś się trochę w historię polskiej koszykówki? Stoimy przed szansą na awans na Mistrzostwa Świata dopiero po raz drugi w historii.

Historia naszej koszykówki jest ciężka. Niełatwo jest wywalczyć miejsce w czołówce nie tylko światowej, ale nawet europejskiej. Wiemy, że zagraliśmy poprzednio na Mistrzostwach Świata ponad pół wieku temu. Bardzo byśmy się cieszyli, gdyby udało nam się awansować po raz drugi. To mogłoby trochę rozwinąć nasz basket, przeciągnąć kibiców na trybuny a młodzież zachęciło do grania właśnie w koszykówkę.