Broniący tytułu i prowadzący w klasyfikacji generalnej mistrzostw świata Formuły 1 Max Verstappen (Red Bull) wygrał w Miami wyścig o Grand Prix USA, piątą rundę cyklu. Holender startował dopiero z dziewiątego miejsca, ale i tak nie dał szans rywalom.

W sobotnich kwalifikacjach Verstappen nie miał okazji powalczyć o dobry czas okrążenia, ponieważ z powodu wypadku Monakijczyka Charles'a Leclerca (Ferrari) rywalizację wstrzymano, a później jej nie wznowiono.

Jednak dzień później szybki jak zwykle Holender wyprzedzał kolejnych rywali, przejeżdżając 46 z 57 okrążeń na tym samym komplecie opon. Gdy wyjechał z alei serwisowej, przed sobą miał już tylko kolegę z teamu Meksykanina Sergio Pereza, do którego tracił mniej niż dwie sekundy. Wyprzedził go na 48. "kółku", a linię mety minął ostatecznie z przewagą 5,384 s.

Szkoda, robiłem co mogłem. Max zasłużył na to zwycięstwo - skomentował Perez.

Na trzecim miejscu uplasował się Hiszpan Fernando Alonso (Aston Martin) - 26,305 s straty.

To był dla mnie samotny wyścig, ale wcale nie było łatwo. Nigdy nie jest łatwo - powiedział dwukrotny mistrz świata.

Taka sama jest kolejność w klasyfikacji generalnej, w której Verstappen ma 14 pkt przewagi nad Perezem i 44 nad Alonso.

Wyścig F1 na torze w Miami odbył się po raz drugi. Przed rokiem również triumfował Verstappen, który w niedzielę odniósł 38. zwycięstwo w karierze.

Kierowcy Red Bulla wygrali wszystkie dotychczasowe wyścigi w tym roku: Verstappen triumfował trzykrotnie, Perez - dwa razy. Dwie czołowe lokaty zajęli po raz czwarty.

Zmagania w Miami obejrzało ponad 90 tysięcy kibiców, a wśród z nich znalazły się takie sławy jak Serena i Venus Williams, Roger Federer, Tom Cruise, Jeff Bezos czy Elon Musk.

Kolejna runda MŚ - wyścig o Grand Prix Emilii-Romanii na torze Imola - odbędzie się 21 maja.