Przed zbliżającym się weekendem tatrzańscy ratownicy ostrzegają przed śniegiem zalegającym w wyższych partiach. "Poślizgnięcie na takim śniegu jest śmiertelnie groźne" - mówi ratownik dyżurny TOPR Piotr Konopka. W minionych wypadkach zginęła jedna osoba, a kilka zostało poważnie rannych.

Dla mieszkańców nizin, gdzie temperatura wzrasta już do dwudziestu kilku stopni, mówienie o śniegu w górach, brzmi niemal jak żart. Sytuacja jest jednak poważna. W Tatrach po bardzo śnieżnej i długiej zimie, biała pokrywa wciąż jeszcze nie stopniała.

W Tatrach Zachodnich można natknąć się na płaty śniegu, ale w Tatrach Wysokich, szczególnie po północnej stronie, są to całe pola śnieżne. Wystarczy wejść na widok z kamery w Dolinie Pięciu Stawów Polskich, który udostępniony jest na stronie topr.pl, by zobaczyć zamarznięty staw i stoki, które znacznie lepiej nadają się do uprawiania narciarstwa, niż turystyki pieszej.

Śnieg w nocy marznie i lodowacieje

Niestety turyści jakby tego nie dostrzegają i w ostatnich dniach wielu z nich bardzo dotkliwie przekonało się, że wychodzenie w wyższe rejony w adidasach i koszulkach jest fatalnym pomysłem.

Ten śnieg twardnieje i nawet jeśli w ciągu dnia słońce go topi, to w nocy marznie i lodowacieje - i z każdym dniem będzie coraz twardszy. Z każdym dniem będzie go ubywało, czyli będzie przybywało wkoło kamieni. Poślizgnięcie na takim śniegu jest śmiertelnie groźne - przestrzega.

Jak podkreśla, o niebezpieczeństwie "w ostatnim tygodniu co najmniej kilkunastu turystów przekonało się na własnej skórze, o tych kilkunastu wiemy, bo w tych kilkunastu przypadkach udzielaliśmy pomocy". A te obrażenia były z różnym skutkiem: od całkiem niegroźnych zadrapań, aż po jeden wypadek ze skutkiem śmiertelnym, obrażenia neurologiczne, wewnętrzne. To są całkiem poważne obrażenia, bo człowiek zsuwający się błyskawicznie po zalodzonym stoku, jak trafia w kamienie, to musi mieć olbrzymią dozę szczęścia, by wyjść z tego cało - mówi ratownik dyżurny TOPR Piotr Konopka.

Śmiertelny wypadek w rejonie Kazalnicy Mięguszowieckiej

Do wypadku śmiertelnego doszło w niedzielę rejonie Kazalnicy Mięguszowieckiej na szlaku na Przełęcz pod Chłopkiem. Turysta poślizgnął się i spadł z trasy. Zginął na miejscu.

Z kolei wczoraj po południu ratownicy pomagali turystce, która na oczach swojego kilkuletniego dziecka poślizgnęła się na śniegu i spadła do Świnickiej Kotlinki. Doznała bardzo poważnych obrażeń neurologicznych. Ratownicy nie mają pewności czy kobieta przeżyje. Jak mówią, kobieta znalazła się w miejscu, na które w przypadku zalegania pokrywy śnieżnej, nie tylko nie powinna się wybierać, ale nawet spoglądać.

Takich miejsc w Tatrach jest znacznie więcej - choćby cała Ola Perć, Przełęcz pod Chłopkiem i wiele innych. Wycieczki powyżej 1600 metrów nad poziomem morza wymagają pełnego ubioru i wyposażenia zimowego. Przede wszystkim twardych, wysokich butów, do których można przymocować raki.

Nieodzowne są właśnie raki (i nie raczki, które mogą pomóc tylko w niższych partiach gór), czekan i kask. Oczywiście sam sprzęt nie pomoże, jeśli nie będziemy umieli z niego korzystać. Lepiej więc, by osoby, które nie mają doświadczenia w zimowej turystyce górskiej, nie wybierały się wyżej, niż do tatrzańskich schronisk.