W weekend w Tatry ruszą "Krokusowe patrole". Wolontariusze będą pilnować, by te delikatne, wiosenne kwiaty nie padły ofiarą własnego uroku i nie zostały zadeptane przez żądnych wrażeń turystów.

Czasami ludzi w dolinach jest tak dużo, że trudno dostrzec między nimi krokusy - mówi Dariusz Giś zajmujący się w Tatrzańskim Parku Narodowym wolontariatem. Kilka lat temu, według szacunkowych danych, w Dolinie Chochołowskiej jednego dnia mogło być 20-30 tys. tysięcy osób spragnionych kontaktu z wiosną. W kolejnym roku TPN przeprowadził monitoring i doliczył się kilkunastu tysięcy osób.

Ale i tak jest co robić. Stąd pomysł na "Krokusowe patrole". Wolontariusze współpracujący ze strażą parku pilnują, by ludzie nie wychodzili na polanę, nie śmiecili, nie kładli się, nie tarzali, nie hałasowali, nie puszczali dronów, ale poruszali się wytyczonym szlakiem. Ze szlaku też można zrobić piękne zdjęcie - zapewnia Dariusz Giś.

"Tarzanie się w krokusach" to rzeczywiście kiepski pomysł. Kiedy w takim razie warto przyjechać w Tatry, by trafić na kwitnienie milionów krokusów?

Prawdziwego wysypu krokusów, chociażby na Polanie Chochołowskiej, pracownicy TPN spodziewają się dopiero w drugiej połowie kwietnia. Na razie w Tatrach leży jeszcze sporo śniegu.

Wolontariusze, jak tylko pojawią się krokusy ruszą tam, gdzie jest ich najwięcej i gdzie przychodzi najwięcej turystów. Trzeba się więc ich spodziewać na Polanie Chochołowskiej, ale także na położonej nieco niżej Polanie Huciska, a także na Kalatówkach. Jeśli będzie ładna pogoda i śnieg zacznie szybko znikać, to wyjdą na szlaki już w najbliższy weekend.

Nabór wolontariuszy do krokusowych patroli ruszył w połowie marca i jak, zapewnia Dariusz Giś już skompletowane są ich składy. W pierwszej kolejności zaangażowani zostaną wolontariusze z z dłuższym stażem pracy w Tatrach. Tacy, którzy pracowali już wśród turystów i dobrze znają zasady zachowywania się na terenie parku narodowego. 

 

Opracowanie: