Zarzuty potrójnego zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem prokuratura w Płocku przedstawiła 42-letniemu Radosławowi K., ojcu najmłodszego z chłopców w wieku 8, 12 i 17 lat, których zwłoki odkryto w ubiegłym tygodniu. Podejrzany nie przyznał się do zarzucanych czynów i odmówił złożenia wyjaśnień.

Radosław K., który przez ponad tydzień był poszukiwany, został zatrzymany w czwartek po południu w Płocku. W piątek rano został dowieziony przez policję do tamtejszej Prokuratury Okręgowej, gdzie ogłoszono mu zarzuty.

Podejrzanemu ogłoszono postanowienie o przedstawieniu zarzutów. Prokuratura zarzuciła mu potrójne zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem, które kwalifikowane jest z art. 148 par. 2 pkt 1 Kodeksu karnego. Podejrzany nie przyznał się do zarzucanego mu przestępstwa i odmówił złożenia wyjaśnień - powiedziała PAP zastępca prokuratora okręgowego Monika Mieczykowska.

Jak wyjaśniła, zarzuty przedstawione Radosławowi K. zagrożone są karą pozbawienia wolności nie krótszą niż lat 12, 25 lat więzienia lub karą dożywotniego pozbawienia wolności.

Prokuratura wystąpi do sądu o areszt

Obecnie opracowywany jest wniosek o zastosowanie wobec Radosława K. tymczasowego aresztowania. Wniosek ten w najbliższym czasie zostanie skierowany do Sądu Rejonowego w Płocku - dodała prokurator Mieczykowska.

Jak przekazała zastępca płockiego prokuratora okręgowego, w ramach trwającego śledztwa wpłynęła tam już wstępna opinia biegłych z sekcji zwłok wszystkich trzech chłopców, z której wynika, że przyczyną ich śmierci był wstrząs krwotoczny spowodowany głębokimi ranami ciętymi szyi.

Dodała, iż według biegłych, rany te zostały prawdopodobnie zadane narzędziem ostrym o powierzchni siecznej - przykładem takiego narzędzia jest np. nóż. U jednego z młodszych dzieci stwierdzono również obrażenia obronne. Są to rany cięte kończyn górnych - zaznaczyła prokurator Mieczykowska.

Wspomniała jednocześnie, iż podczas sekcji zwłok chłopców dodatkowo został zabezpieczony materiał do szczegółowych badań, w tym genetycznych i toksykologicznych.

Podczas zatrzymania Radosław K. był pijany. Miał przy sobie nóż

Informując w piątek o okolicznościach zatrzymania Radosława K., Komenda Miejska Policji w Płocku przekazała, że "poszukiwany został rozpoznany przez policjanta, który był po służbie", a następnie ujęty przez niego przy wsparciu wezwanego na miejsce nieumundurowanego patrolu.

Jak podała płocka policja, podczas zatrzymania Radosław K. był nietrzeźwy - miał ponad 1,5 promila alkoholu w organizmie. "Miał obrażenia ciała niezagrażające jego życiu. Mężczyzna został przewieziony do szpitala, gdzie została udzielona mu pomoc medyczna. Po opatrzeniu 42-latek trafił do Policyjnego Pomieszczenia dla Osób Zatrzymanych" - wyjaśniono w informacji. Mężczyzna miał przy sobie nóż, który został zabezpieczony do dalszych czynności procesowych.

Zwłoki trzech chłopców w wieku 8, 12 i 17 lat odnaleźli w ubiegłym tygodniu w środę przed południem w domu przy ul. Wyszogrodzkiej w Płocku strażacy, którzy wcześniej otrzymali zgłoszenie o braku kontaktu z nastolatkiem.

Policja informowała wcześniej, że 42-letni Radosław K. to ojciec 8-latka, najmłodszego z zamordowanych chłopców. Jak podawano, wstępnie ustalono, że "mężczyzna, pod nieobecność matki, zajmował się chłopcami". Z nieoficjalnych informacji wynika, że w tym czasie matka przebywała w innym mieście, gdzie na leczenie w jednym ze szpitali specjalistycznych trafiła 14-letnia siostra chłopców.

Akcję poszukiwawczą prowadzono m.in. w rejonie Wisły w Płocku i poza granicami miasta, kierując się w górę rzeki. Kilka godzin po odkryciu zwłok chłopców odnaleziono samochód Radosława K. - auto zostało porzucone w miejscowości Wykowo niedaleko Płocka, właśnie w rejonie Wisły. Do poszukiwań zaangażowano m.in. łodzie, śmigłowiec i psy tropiące, w tym specjalnie szkolone, które doprowadziły do miejsca w pobliżu rzeki, gdzie urywał się trop za podejrzanym.

W czwartek, jeszcze przed zatrzymaniem poszukiwanego Radosława K., na Cmentarzu Komunalnym w Płocku odbył się pogrzeb trzech zamordowanych chłopców. W ostatniej drodze, oprócz bliskich, towarzyszyły im tłumy mieszkańców miasta, w tym koledzy i koleżanki.