Sąd nie zgodził się na tymczasowe aresztowanie mężczyzny, który w Warszawie pobił ratowników medycznych udzielających mu pomocy. W ubiegłym tygodniu w karetce pogotowia uderzał pięściami ratowników, kopał ich i zdemolował ambulans. 33-latek usłyszał zarzuty uszkodzenia ciała, znieważenia ratowników i uszkodzenia karetki.

Sąd uznał, że w tej sprawie wystarczy tzw. wolnościowy środek zapobiegawczy i zastosował dozór policyjny, tak więc mężczyzna opuścił policyjną izbę zatrzymań.

Jeszcze dziś - jak ustalił dziennikarz RMF FM Mariusz Piekarski - prokuratura zaskarży decyzję sądu i ponownie wniesie o areszt.

Po pierwsze z uwagi na możliwy wymiar kary - to 5 lat więzienia, a po drugie z uwagi na społeczną szkodliwość czynu.

Mężczyzna atakował ratowników, którzy przyjechali ratować mu życie, bo leżał nieprzytomny na chodniku na ul. Felińskiego. Ratownicy opatrzyli go, mimo że wyraźnie było czuć od niego woń alkoholu i zaprowadzili do karetki. W zamian zostali pobici.

Cios, agresja, kopanie, próba wybicia szyby - na pokładzie trwała regularna walka - tak opisywał to zdarzenie jeden z pobitych ratowników, Michał Kabat.

Agresor wybił szybę i zniszczył drzwi karetki. Został zatrzymany dopiero przez policjantów.

Pogotowie wyceniło starty na 20 tys. złotych.

 

 

Opracowanie: