Strażnicy graniczni interweniowali na Lotnisku Chopina w Warszawie wobec mężczyzny, który podczas odprawy biletowo-bagażowej zażartował, że w bagażu znajduje się bomba. Za nieodpowiedzialne zachowanie został ukarany mandatem.

Informację o zdarzeniu straż graniczna podała we wtorek. Do incydentu - jak poinformowano - doszło podczas odprawy na warszawskim lotnisku. Pracownik obsługi naziemnej zapytał pasażera, czy posiada niebezpieczne przedmioty. W odpowiedzi usłyszał: "Mam bombę". Mężczyzna szybko wyjaśnił, że to tylko żart, jednak służby potraktowały sprawę bardzo poważnie.

Natychmiastowa reakcja służb

Bagaż, w którym rzekomo miała znajdować się bomba, należał do nieletniej córki mężczyzny, lecącej z asystą do Luksemburga. Straż graniczna natychmiast odizolowała mężczyznę i jego córkę od innych podróżnych. Przeprowadzono kontrolę osobistą oraz szczegółowo sprawdzono bagaż - nie znaleziono żadnych niebezpiecznych przedmiotów.

Głupi żart kosztował go 500 zł

Za popełnione wykroczenie obywatel Polski został ukarany mandatem w wysokości 500 zł. Decyzją przewoźnika córka mężczyzny mogła kontynuować podróż do Luksemburga.