Cudzoziemcy zatrzymani za wypuszczenie drona nad siedzibą prezydenta i budynkami rządowymi nie działali na zlecenie obcych służb - dowiedział się nieoficjalnie reporter RMF FM. Takie są efekty ustaleń Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w sprawie 17-letniej Białorusinki oraz 21-letniego Ukraińca.
Dziś Białorusinka i Ukrainiec mają trafić do prokuratury.
Z informacji, które uzyskał reporter RMF FM wynika, że młody mężczyzna, który w warszawskich Łazienkach pilotował drona, usłyszy zarzuty złamania przepisów ustawy Prawo Lotnicze. Wykonywał lot w zamkniętej strefie. Grozi mu za to 5 lat więzienia. Nie jest wykluczone - jak usłyszał Krzysztof Zasada - że Ukrainiec będzie wnioskował o dobrowolne poddanie się karze.
Z kolei nastolatka - wszystko na to wskazuje - jest w tej sprawie jedynie świadkiem i w takim charakterze zostanie przesłuchana.
Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego od wczoraj analizowała, czy doszło do incydentu o charakterze szpiegowskim. Badała między innymi zawartość telefonów młodych cudzoziemców, szukając w nich śladów zlecenia. Nie natrafiono jednak na żadne dowody, mogące świadczyć o tym, że działali na rzecz obcego wywiadu.
Informację o dronie przekazał w poniedziałek wieczorem premier Donald Tusk. Na platformie X poinformował, że Służba Ochrony Państwa zneutralizowała drona operującego nad budynkami rządowymi (Parkowa) i Belwederem. Z informacji, które przekazał wtedy szef rządu, wynikało, że zatrzymano dwóch obywateli Białorusi.
Ze względów bezpieczeństwa obowiązuje zakaz lotów dronów nad budynkami rządowymi i innymi obiektami infrastruktury krytycznej. Na takich obiektach są specjalne oznakowania - tabliczki z informacją o zakazie lotów dronów. Każdy operator drona, który ma uprawnienia, w specjalnej aplikacji może też sprawdzić, gdzie mogą, a gdzie nie mogą latać drony.
Każdy lot należy zgłosić za pomocą aplikacji DroneTower. Na stronie Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej jest dostępna mapa DroneMap z zaznaczonymi strefami, m.in. w których obowiązuje zakaz lotów.


