Czwartek przyniósł nie tylko sportowe emocje, ale i ekstremalne warunki pogodowe w ramach Mistrzostw Świata klasy Micro na Gdynia Sailing Days. Rywalizacja momentami była wręcz ekstremalna!

Kolejny dzień Mistrzostw Świata klasy Micro w ramach Gdynia Sailing Days przyniósł nie tylko sportowe emocje, ale i ekstremalne warunki pogodowe. Silny północny wiatr i wysokie zafalowanie sprawiły, że rywalizacja była wyjątkowo wymagająca, a chwilami - jak twierdzą zawodnicy - wręcz niebezpieczna.

Dzisiaj tak jak zapowiadano był silny wiatr, jednak z każdym wyścigiem robił się coraz mocniejszy. Myśleliśmy, że komisja może przerwać regaty - relacjonuje Jarosław Florczak, załogant z trzeciego miejsca, żeglujący z Arkadiusz Sendlewskim i Wojciechem Moczkowskim. 

Nasze wyniki były bardzo dobre dzięki naszemu sternikowi, który podjął decyzję o niepłynięciu na kursach pełnych na spinakerze. I to nas można powiedzieć uratowało. Wyjątkowo nie wzięliśmy zapasowego masztu, a masz jednej łódki złamał się w ostatnim wyścigu - dodaje.

Do pechowców dnia należała załoga Piotra Mańczaka, Jacka Kuczyńskiego i Bartka Peczki. Po wygraniu dwóch pierwszych wyścigów wydawali się murowanymi kandydatami do zwycięstwa, jednak złamanie masztu niemal wykluczyło ich z dalszej walki o złoto. Obecnie tracą 11 punktów do liderów.

Na czele klasyfikacji znajduje się doświadczony, 12-krotny mistrz świata Piotr Tarnacki wraz z Maciejem Grzebitą i Piotrem Przybylskim. Dzień był pełen emocji - mówi GrzebitaPoczątkowo mieliśmy problemy z ustawieniami, ale z wyścigu na wyścig było coraz lepiej. Trzeci był zdecydowanie najlepszy. Warunki były ekstremalne, ale pokazaliśmy, że warto walczyć do końca.

Nie obyło się bez problemów technicznych także w tej załodze. Nie mogliśmy dostosować łódki do warunków, urwały się zaczepy do genuy. Ledwo zdążyliśmy na pierwszy start i zajęliśmy czwarte miejsce. Potem było już coraz lepiej. Zakończyliśmy trzeci wyścig na pierwszej pozycji przy wietrze o sile 28 węzłów - komentuje Piotr Przybylski.

Pozytywnie o regatach wypowiada się Ramiro Clemente Diaz - sternik załogi argentyńskiej, która plasuje się na 7 miejscu. 

Gdynia to dla nas drugie mistrzostwa świata w klasie Micro w tym składzie. Warunki są zmienne i dość trudne, dlatego cały czas uczymy się, jak żeglować w takich okolicznościach - na co dzień pływamy głównie w lekkich wiatrach. Mimo trudności, zdobywamy tu ogromne doświadczenie. Choć liczba załóg nie jest duża, poziom rywalizacji jest bardzo wysoki - ścigamy się z jednymi z najlepszych na świecie. Im więcej załóg z różnych krajów, tym większy potencjał rozwoju klasy Micro, dlatego staramy się zachęcać kolejne argentyńskie zespoły do startów w Europie. Wiemy, że to spora odległość, ale już po raz drugi jesteśmy jedyną ekipą z Ameryki Południowej na regatach tej rangi - rok temu mistrzostwa odbyły się we Francji. Bardzo nam się tu podoba - zarówno akwen, jak i organizacja są na najwyższym poziomie - powiedział.

To jednak nie koniec emocji w Gdyni. Trwają przygotowania do Pucharu Miasta Gdynia w klasie ILCA, który rozpocznie się jutro. Piątkowa prognoza pogody z silnym wiatrem i opadami nie napawa optymizmem, ale spodziewana poprawa w popołudniowych godzinach pozwoliła Komisji Regatowej zaplanować pierwszy wyścig klasy Micro na godzinę 15:00.