45-letni Michał Żurek, żołnierz z wielkopolskiego Bralina k. Kępna, który zginął w marcu od rosyjskiego pocisku w Ukrainie, został pochowany w piątek na miejscowym cmentarzu.

W uroczystości wzięli udział bliscy zmarłego, przedstawiciele władz gminnych, miejskich i powiatowych oraz delegacja Wojska Polskiego. Mszę żałobną za zmarłego zamówiła minister rodziny i polityki społecznej Marlena Maląg.

Do kościoła przyszły też miejscowe Ukrainki. Na trumnie zamarłego położyły ukraińską flagę, obok wiązankę kwiatów w barwach narodowych Ukrainy.

Proboszcz parafii ks. Roman Krzyżaniak podczas kazania powiedział, że "każdy z nas nie jest samotną wyspą, bo żyje obok drugiego człowieka". Bóg jest siłą, która sprawia, że potrafimy poświęcić życie drugiemu człowiekowi i oddać za niego swoje życie - mówił.

Duchowny przypomniał, że 45-latek zmarł 25 marca, w dniu Zwiastowania Pańskiego, dniu obchodzonym jako Dzień Świętości Życia.Z kolei dzisiaj obchodzimy rocznicę Chrztu Polski. Niech te ramy symboliki ukierunkują nas żyjących na to, abyśmy, wybierając wiarę i Boga, zdążali ku temu, do czego Bóg nas przeznaczył - powiedział ks. Roman Krzyżniak.

Dodał, że zmarły składając ofiarę swojego życia na ołtarzu w obronie drugiego człowieka dał do zrozumienia, że jego życie nie należy do niego, ale od niego zależy, co z nim zrobi. Czyny człowieka są ważne ze względu na niego samego i na tych, którzy są wokół. Słabsi potrzebują takiego świadectwa - powiedział proboszcz.

Przed wyprowadzeniem trumny na cmentarz słowo pożegnania w kościele wygłosili najbliżsi.

Wiernie służył Rzeczypospolitej Polskiej, bronił jej niepodległości granic, stał na straży Konstytucji, strzegł orła żołnierza polskiego i sztandaru wojskowego - powiedział brat zmarłego. Podkreślił, że znajdą się tacy, którzy powiedzą, że zginął za cudzą sprawę.

16-letnia córka zmarłego Natasza powiedziała, że tata był wspaniałym człowiekiem. Zawsze mnie wspierał, mówił, że jestem silna, mądra i dam sobie radę. Nauczył mnie, że bardzo ważne jest wzajemne wspieranie się i liczenie na siebie - przypomniała. Powiedziała też, że tata pisał książkę. Fragment, który przeczytała mówił o nadziei, cierpieniu i śmierci.

W sms-ach do córek mężczyzna pisał z Ukrainy, że chce już wrócić do domu, że tęskni a pozostałe cztery tygodnie, które jeszcze musi spędzić w Ukrainie, są dla niego wiecznością. "Opowiadał też o żołnierzach, którym opatrywał rany" - wyznała Natasza.

Michał Żurek był dowódcą plutonu w ochotniczym Międzynarodowym Legionie Sił Zbrojnych Ukrainy. Przed wyjazdem na wojnę doświadczenie zdobywał w Wojskach Obrony Terytorialnej. Zdaniem żony Agaty realizował się w wojsku.

Decyzję o wyjeździe na wojnę podjął rok temu. Jego bliscy powiedzieli PAP, że pojechał walczyć o wolność Ukrainy i bezpieczeństwo Polski. W nekrologu o zmarłym m.in. napisano, że "w potrzebie - krwi własnej, ani życia nie szczędził".

Został ciężko ranny w głowę w Bachmucie; zmarł 25 marca w szpitalu w Dnieprze na miesiąc przed powrotem do kraju. Osierocił trzy córki i syna w wieku od 12 do 18 lat.