Śledztwo w sprawie śmierci dziennikarza Wojciecha Cieślewicza zostało na nowo podjęte. 29-latek był pierwszą ofiarą stanu wojennego w Poznaniu. Zginął w marcu 1982 roku.

To kolejne, niewyjaśnione śledztwo dotyczące zbrodni komunistycznych prowadzone przez Instytut Pamięci Narodowej oraz Główna Komisję Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu. 

Pierwsze śledztwo w sprawie śmierci Cieślewicza umorzono już w czerwcu 1982 roku, czyli trzy miesiące po śmierci dziennikarza. Nie wykryto wówczas sprawców, choć zeznania naocznych świadków jednoznacznie wskazywały, że Cieślewicza pobili funkcjonariusze Zmotoryzowanych Odwodów Milicji Obywatelskiej.

Co się zdarzyło ponad 40 lat temu

Dziennikarz ,,Głosu Wielkopolskiego", 13 lutego 1982 roku przed godziną 17.00 wracał do domu z centrum Poznania, gdzie odbywała się manifestacja mieszkańców związana z rocznicą bezprawnego wprowadzenia w Polsce stanu wojennego. Po godzinie 17.00 dotarł do przystanku tramwajowego na Moście Teatralnym, gdzie czekał na tramwaj linii 8, którym chciał wrócić do domu, na ulicę Szamotulską. 

Około 17.40 na przystanek wbiegło kilku funkcjonariuszy z patrolu ZOMO, którzy prowadzili działania - jak to wówczas oficjalnie określano - rozpraszające uczestników nielegalnej demonstracji, które w istocie polegały na użyciu pałek szturmowych i innych środków przymusu bezpośredniego wobec osób przebywających na ulicy, głównie wobec młodych ludzi.

Cieślewicz otrzymał cios pałką w głowę. Upadł. Podniósł się, ale po chwili zadano kolejne uderzenia, po których już się nie podniósł. Z jego głowy lała się krew. Milicjanci nie udzielili mu pomocy. Zrobili to dopiero świadkowie. Po przetransportowaniu do domu stracił przytomność. Zmarł 2 marca 1982 roku wskutek odniesionych obrażeń - tłumaczy zastępca prokuratora generalnego prok. Andrzej Pozorski.

"Przecież nic nie zrobiłem"

Z zeznań świadków wynika, że po otrzymaniu pierwszego uderzenia i podniesieniu się, Cieślewicz miał wypowiedzieć znamienne słowa: Dlaczego mnie bijecie? Przecież nic nie zrobiłem - cytuje prok. Pozorski.

Co skandaliczne, nie znaleziono sprawców tej zbrodni w czasach komunistycznych. Istnieją przesłanki, że postępowanie komunistycznej wojskowej prokuratury było nakierowane na to, żeby tych sprawców nie wykryć. Co przerażające, nie udało się znaleźć sprawców śmierci Wojciecha Cieślewicza po transformacji ustrojowej w 1989 r. Powracamy do tej sprawy. Wierzymy, że dzisiaj, w wolnej, demokratycznej, suwerennej Polsce, przy dobrej woli prokuratorów IPN, przy nowych dokumentach, zeznaniach uda się w końcu odnaleźć sprawców tej zbrodni - powiedział prezes IPN, dr Karol Nawrocki.

W 1990 roku Sejmowa Komisja Nadzwyczajna do Zbadania Działalności MSW wniosła o podjęcie na nowo śledztwa; sprawę podjęła Prokuratura Wojewódzka w Poznaniu. W wyniku dochodzenia ustalono, że pobicia dokonali funkcjonariusze kompanii V ZOMO. 

W stan oskarżenia postawiono b. funkcjonariusza ZOMO. W 1993 roku poznański sąd uniewinnił jednak mężczyznę, podając jako powód brak dostatecznych dowodów winy. 21 czerwca 1991 roku Prokuratura Wojewódzka w Poznaniu wyłączyła ze sprawy i podjęła osobne postępowanie przeciwko pięciu nieustalonym funkcjonariuszom ZOMO, uczestniczącym w pobiciu Cieślewicza. Trzy dni później śledztwo zostało umorzone.

Prokurator ujawnił, że w ostatnich tygodniach na terenie Poznania przeprowadzono już pierwsze czynności związane z postępowaniem. Śledztwo zostało podjęte w lutym; chcieliśmy wykonać czynności procesowe na terenie Poznania w warunkach odpowiadających czasowi z lutego 1982 roku - powiedział prok. Pozorski. 

Zaapelował do wszystkich osób, które mają jakąkolwiek wiedzę odnośnie okoliczności śmierci Cieślewicza o pomoc w wyjaśnieniu sprawy. Obiecujemy, że żadna informacja nie zostanie pominięta - zapewnił.

Opracowanie: