Strażacy apelują, by nie wypalać traw i trzcinowisk. "Te pożary są niebezpieczne, angażują wiele sił i środków, a wypalanie traw wcale nie jest korzystne dla przyrody" - powiedział rzecznik prasowy warmińsko-mazurskich strażaków Grzegorz Różański. W tym roku w regionie doszło już do 52 takich pożarów.

Strażacy z województwa warmińsko-mazurskiego już odnotowują pożary traw i trzcinowisk. Do środy odnotowaliśmy 52 takie pożary w regionie i niestety jesteśmy pewni, że to nie jest koniec, a początek tego typu zdarzeń - przyznał rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Olsztynie Grzegorz Różański. Dodał, że w dotychczasowych pożarach wyrządzone nimi straty wyceniono na 27 tys. zł.

Strażak zaapelował, by nie podpalać traw, ani trzcinowisk. Wbrew powszechnie obowiązującemu przekonaniu to wcale nie użyźnia gleby. Wręcz przeciwnie. Ogień zabija całe życie na objętym nim terenie. Wszystkie teorie o pożytkach pożarów są bzdurami, kompletnymi bzdurami - podkreślił.

Pożary traw są niebezpieczne też dla podpalaczy

Różański dodał także, że pożary traw są bardzo niebezpieczne nie tylko dla strażaków, ale samych podpalaczy. Ogień w takim pożarze rozprzestrzenia się z prędkością ponad 20 km/h. To szybciej, niż przeciętne tempo biegu człowieka. Zdarza się, że ogień może się tak szybko rozprzestrzenić, że odetnie drogę ucieczki - powiedział strażak i przypomniał, że w przeszłości w regionie dochodziło do śmiertelnych wypadków przy wypalaniu traw. W tym roku tego typu zdarzenie miało miejsce już w Małopolsce.

Szybko rozprzestrzeniający się ogień często zagraża gospodarstwom domowym, maszynom rolniczym czy ogrodom wokół gospodarstw. Czasami płonął ozdobne drzewa, krzewy, piękne ogrody - dodał Różański.

Trudne akcje strażaków

Dla strażaków pożary traw są wielkim wyzwaniem - często dochodzi do nich w miejscach, gdzie wozom strażackim trudno jest dojechać. Często gasi się je ręcznym sprzętem, bo nie ma możliwości podania prądu wody. To wymaga od strażaków wielkiego wysiłku. Trzeba też pamiętać, że wysoka roślinność, gdy płonie, tworzy ścianę ognia wysoką na trzy metry, w przypadku trzcinowisk to nawet pięć metrów. To są trudne, niebezpieczne akcje - podkreślił rzecznik prasowy strażaków. Dodał, że często pożary traw wywołują też pożary torfowisk, a te płonął przez wiele dni i także sieją spustoszenie w przyrodzie.

Zakaz wypalania traw określony został w Ustawie o ochronie przyrody oraz w Ustawie o lasach, a Kodeks wykroczeń przewiduje za to karę nagany, aresztu lub grzywny, której wysokość może wynieść od 5 tys. do 20 tys. zł. Jeśli w wyniku podpalenia trawy dojdzie do pożaru, który sprowadzi zagrożenie utraty zdrowia lub życia wielu osób albo zniszczenia mienia wielkich rozmiarów, wtedy sprawca - zgodnie z zapisami Kodeksu karnego - podlega karze pozbawienia wolności nawet do 10 lat.

Rolnicy mogą stracić dotacje

Oprócz tego kary na rolników, którym zostanie udowodnione wypalanie traw może nałożyć Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Ten urząd może zdecydować o zmniejszeniu płatności należnych rolnikowi. Katalog kar jest duży, od zmniejszenia dopłat o 1 proc. do nawet całkowitego ich wstrzymania w przypadku stwierdzenia uporczywego wypalania traw.

Do najtragiczniejszych zdarzeń związanych z wypalaniem trzcinowisk doszło w 2020 roku w Biebrzańskim Parku Narodowym. Ogień obejmował kilka hektarów trzcin i spowodował ogromne szkody w przyrodzie. Strażacy podkreślali, że był to jedne z największych pożarów z jakim walczyli.