"Dzisiaj występuję do Ministerstwa Zdrowia o to, by sanepid prowadził pełen nadzór nad każdą partią cukru, który będzie przyjeżdżał do Polski" – zapowiedział wiceminister rolnictwa Michał Kołodziejczak na konferencji w Lublinie. Dodał, że zwróci się do premiera i ministra rolnictwa, by ograniczyć napływ cukru do naszego kraju.

"Już dzisiaj widzimy bardzo duże zaburzenie na rynku"

Michał Kołodziejczak przyznał, że cukier wyłączony jest z kontroli sanepidu od 2011 r. Jest dopuszczony po prostu do obrotu na podstawie ukraińskich dokumentów, do których ja osobiście nie mam zaufania. Wiem, że ci, którzy mogą wprowadzać ten cukier, mogą pomijać pewne procedury - stwierdził. Odniósł się też do swoich doświadczeń z pobytu na granicy. Jak relacjonował, jedna z partii cukru "miała dziwny zapach".

Potwierdzali to też urzędnicy, u których na biurku była ta próbka cukru. Dla mnie dziwne jest stwierdzenie, że ten cukier idzie do przemysłu - może on dziwnie pachnieć. No dla mnie nie może - powiedział wiceminister rolnictwa, uzasadniając potrzebę kontrolowania cukru wjeżdżającego do Polski.

Kołodziejczak wskazał, że trwa podliczanie ilości cukru, który wjechał do Polski od 1 stycznia. Do każdej przesyłki cukru dołączony jest kontrakt, który mówi o tym, ile (...) tego cukru będzie do Polski wjeżdżało w następnych tygodniach. Podliczamy wszystkie kontrakty i określamy, ile cukru ma wjechać - według kontraktów - w ciągu najbliższych tygodni czy miesięcy do połowy roku, kiedy napływ tego cukru będzie obowiązywał jako wolny handel - wyjaśnił.

Kołodziejczak zapowiedział, że po zakończeniu obliczeń zwróci się do rządu o ograniczenie napływu cukru. Już teraz wiem, że zwrócę się do premiera Donalda Tuska i ministra (rolnictwa Czesława) Siekierskiego o to, żeby ograniczyć napływ cukru na podstawie już zbyt dużej ilości cukru, który wjechał do Polski. Już dzisiaj widzimy bardzo duże zaburzenie na rynku i nie możemy sobie na to pozwolić - stwierdził.

"Odpowiedzialność za jakość produktów jest rozproszona"

Kołodziejczak przyznał, że od kilku dni obserwuje to, co się dzieje w różnych miejscach na granicy polsko-ukraińskiej. Krytycznie odniósł się do ośmioletnich rządów PiS, po których obecny rząd przejął - jego zdaniem - Polskę porozbijaną na różne instytucje, które ze sobą nie współpracują.

To jest dzisiaj nasz największy problem. To, że instytucje, które nawet często podlegają pod jedno ministerstwo, nie potrafią, nie wiedzą, jak budować przepływ informacji między sobą, jak kontrolować przesyłki, które do Polski przyjeżdżają - ocenił.

Dzisiaj odpowiedzialność za jakość produktów i za to, co z nimi się dzieje, jest w Polsce bardzo mocno rozproszona. To jest co najmniej 5-6 instytucji - czy podległych różnym ministerstwom inspekcji - które badają albo przerzucają się nawzajem odpowiedzialnością, bo tego nauczyły się w poprzednich latach - stwierdził wiceszef resortu rolnictwa.

Towarzyszący Kołodziejczakowi na konferencji wojewoda lubelski Krzysztof Komorski podsumował swoje działania podjęte w celu ograniczenia niekontrolowanego napływu artykułów rolno-spożywczych. Zwiększyliśmy liczbę kontroli, intensywność analizy dokumentacji, przepływ informacji między instytucjami granicznymi a powiatowymi - powiedział.

Powołam zespół doradczy, do którego już teraz publicznie zapraszam wszystkie organizacje rolnicze. Jeżeli tylko będą jakieś uzasadnione przypuszczenia, że któryś transport trzeba zbadać, dodatkowo skontrolować, to będziemy wykonywać takie działania - dodał.