Przed Sądem Okręgowym w Łodzi rozpoczął się proces 62-letniego b. właściciela zakładów mięsnych Zbyszko, któremu zarzuca się m.in. oszustwa na szkodę kilkuset dostawców bydła na kwotę ponad 23 mln zł. Mężczyźnie grozi kara do 10 lat więzienia.

Obok 62-letniego b. właściciela zakładów mięsnych Zbigniewa K., który do sądu został doprowadzony z aresztu, na ławie oskarżonych zasiadły jeszcze dwie osoby związane z jego przedsiębiorstwem - pochodzące z Kirgistanu małżeństwo Andrei S. i Olga S. Oboje zajmują się jeździectwem, byli zatrudnieni w należącym do Zbigniewa K. ośrodku i oskarżeni są o uczestniczenie w działaniu na szkodę wierzycieli swojego pracodawcy.

W okresie prosperity podłódzka firma Zbyszko zatrudniała kilkaset osób w ubojni, zakładach przetwórstwa i kilkudziesięciu sklepach firmowych. Zbigniew K. posiadał także ośrodek sportowo-rekreacyjny w Wiączyniu Dolnym, a w nim ok. 140 koni.

Łódzka prokuratura wszczęła śledztwo przeciw przedsiębiorcy z powodu doniesień, dotyczących okresu od czerwca 2019 r. do września 2019 roku, złożonych przez licznych dostawców bydła, którzy nie otrzymali zapłaty. Z zebranych przez śledczych dowodów wynika, że zakłady nabywały bydło z odroczonym terminem płatności, nie wywiązując się z obowiązku zapłaty.

Według prokuratury 62-latek wprowadzał swoich kontrahentów w błąd co do możliwości zrealizowania zobowiązań ze swojej strony. Dało to podstawy do sformułowania wobec niego zarzutów dotyczących oszustwa na szkodę kilkuset dostawców oraz innych podmiotów, które realizowały dostawy innego rodzaju towarów i usług związanych z prowadzoną przez podejrzanego działalnością gospodarczą.

Łączna wysokość szkody wyrządzonej grupie pokrzywdzonych przekracza 21 mln zł. W odniesieniu do poszczególnych dostawców są to zróżnicowane sumy, sięgające nawet 3 mln zł, zaś lista poszkodowanych jest tak długa, że prowadzący sprawę sędzia Piotr Wzorek polecił prokuratorowi przedstawienie tego zarzutu łącznie, by skrócić czas odczytywania aktu oskarżenia.

Osobno przedstawiono natomiast zarzut dotyczący oszustwa na kwotę ponad 2,9 mln zł na szkodę kontrahenta z Izraela, z którym oskarżony Zbigniew K. zawarł umowę uboju rytualnego zwierząt i dostawy mięsa.

Kolejne zarzuty dotyczyły działania na szkodę wierzycieli. Zdaniem prokuratury podejrzany - mając świadomość swoje grożącej niewypłacalności - usuwał składniki swojego majątku przenosząc własność na rzecz innych osób, reprezentujących podmioty powiązane, co miało na celu ograniczenie możliwości zaspokojenia roszczeń.

W związku z tym zmieniono m.in. właściciela 35 koni oraz źrebiąt o szacunkowej wartości przekraczającej 4,5 mln zł. Uczestnictwo w tym procederze zarzucono Andreiowi S. i Oldze S., którzy mieli m.in. nabywać konie oraz uczestniczyć w ich sprzedaży, mimo że zwierzęta objęte były zajęciem komorniczym.

Andrei S., który wraz z żoną startował w zawodach jeździeckich na koniach ze stajni Zbigniewa K. nie przyznał się do zarzutów. Z jego odczytanych wcześniejszych wyjaśnień, które potwierdził przed sądem, wynikało, że przede wszystkim wykonywał polecenia swojego pracodawcy.

Mieliśmy problemy ze zdobyciem sponsorów, którzy stawiali warunek, by konie, na jakich startujemy nie były własnością Zbigniewa K. - już wtedy miał on problemy z wierzycielami i sponsorzy bali się, że nie będziemy mieli, na czym z Olgą startować - wyjaśnił.

Z jego słów wynika, że nabył wraz z żoną konie sportowe za ok. 100 tys. Natomiast jeśli chodzi o przepisywanie własności koni na inne podmioty, czy sprzedaż zwierząt zajętych przez komornika, Andrei S. podkreślił, że wykonywał jedynie polecenia swojego pracodawcy i upoważnionych przez niego osób. Zaznaczył, że mimo iż od 10 lat mieszka w Polsce, ma problemy ze zrozumieniem niektórych prawnych zawiłości oraz dokumentów napisanych po polsku.

Jeszcze mniej do powiedzenia miała Olga S. Nie przyznała się do stawianych zarzutów i wyjaśniła, iż wszelkimi formalnymi sprawami w jej związku - w tym zakupem koni - zajmował się jej mąż.

Główny oskarżony nie przyznał się przed sądem do zarzucanych mu oszustw. Odmówił też składania wyjaśnień, w związku z czym sędzia odczytał te, które Zbigniew K. złożył wcześniej.

Wynikało z nich, że problemy założonych w 1998 roku zakładów mięsnych Zbyszko rozpoczęły się już w 2015 r., gdy trzeba było dostosować produkcję do wymogów unijnych i pojawiły się koszty, które zniwelowały dochód. Jak się wyraził, w 2015 r. jego firma straciła płynność i był np. zmuszony zamknąć 16 z 60 firmowych sklepów, liczył jednak, że współpracą z jego zakładami mięsnymi zainteresuje się któraś z dużych sieci handlowych.

Zbigniew K. wymieniał w swoich wyjaśnieniach liczne zatrudniane przez siebie osoby, które miały mu pomóc w prowadzeniu biznesu. Jak twierdził, wiedział o wszystkich ich działaniach, ale sam nie znał się na wszystkim, jako techniczny, który przede wszystkim zna się bardzo dobrze na rzemiośle.

Może pewnych rzeczy nie rozumiałem. (...) Obojętne, co mi pani prokurator dopisze, ja uważam, że jestem niewinny. Wiem, że chłopów bym spłacił i miałem 100 proc. na restrukturyzację. Wiedziałem, że muszę dokonać spłaty i chciałem żyć - to wypowiedź Zbigniewa K. z sierpnia 2021 r. przytoczona przez sędziego na wtorkowej rozprawie.

Zbigniewowi K. grozi do 10 lat więzienia, a pozostałym oskarżonym w tej sprawie do 8 lat.