Kazimierz Derczyński od ponad 50 lat prowadzi sklep z farbami i artykułami malarskimi. Sklep odziedziczył po rodzicach. Wcześniej pracował jako nauczyciel fizyki, ale rzucił tę pracę i stanął za sklepową ladą.

Derczyńscy sklep z farbami otworzyli w 1930 r.

Wtedy w Łodzi to była nowość. W żadnym innym sklepie nie było takiego asortymentu. Farby, pędzle malarskie, akcesoria do malowania. Każdy, kto chciał upiększyć swoje mieszkanie, wędrował do sklepu państwa Derczyńskich - informuje łódzki urząd miasta.

Początkowo sklep istniał na ulicy Wiznera, dzisiejszej Felsztyńskiego.

Ojciec zorientował się w mieście, że nie ma takiego sklepu. Postanowili razem z mamą sprzedać samochód, a kapitał wykorzystali na założenie sklepu i pełne jego wyposażenie, razem z towarem - wspomina Kazimierz Derczyński.

Do 1939 r. sklep funkcjonował bardzo sprawnie. W czasie II wojny światowej Karol, ojciec Kazimierza, pracował w obozach, a towar ze sklepu został skonfiskowany.

Cytat

Niemcy wszystko zabrali. Zostaliśmy boso i nadzy...
- opowiada pan Kazimierz.

Pan od fizyki w sklepie z farbami

Dopiero po wojnie w 1946 r. Derczyńscy wznowili działalność. Kazimierz miał wówczas 4 latka. I już wtedy pomagał rodzicom, układając towar na półkach, a kiedy nauczył się czytać, pisać i liczyć, to wspólnie przeprowadzali remanent. Do obecnej lokalizacji na ul. Sanocką 13, rodzina przeniosła się w 1959 r.

Moja praca w sklepie zaczęła się dopiero pod koniec lat 60. Do momentu, kiedy oboje rodzice żyli, ja pracowałem jako belfer, uczyłem fizyki w XVI liceum. Kiedy tata zmarł, z pracy zrezygnowałem i zakotwiczyłem się tutaj, żeby podtrzymać rodzinne tradycje - wspomina Kazimierz.

W ten sposób z nauczyciela Kazimierz Derczyński stał się kupcem oraz specjalistą od farb i akcesoriów malarskich.

"Ciągle trzeba zdobywać nową wiedzę"

Praca w tym sklepie to jest ciągła nauka. To nie jest tak, że raz się nauczyłem i wystarczy ta wiedza. Wciąż pojawiają się jakieś nowe technologie, dlatego tutaj ciągle trzeba zdobywać nową wiedzę - podkreśla.

Cytat

Kaziu przez cały czas jeździł na szkolenia, a to do firm, czy producentów różnych farb
- wtóruje Iwonna, żona Kazimierza Derczyńskiego.

Biorę odpowiedzialność za to, co sprzedaję i co doradzam moim klientom. Nie wyobrażam sobie inaczej - podkreśla pan Kazimierz.

Cytat

Tylko jemu ufają klienci, w sklepie musi być tylko Kazio i koniec. Przychodzą i pytają "jest Kaziu?" a kiedy odpowiadam, że nie ma, to mówią "jak nie ma, to przyjdę później"
- śmieje się Iwonna Derczyńska.

Kolejne pokolenia klientów

Klienci przychodzą ze wszystkim, na przykład przynoszą poduszkę, czy bluzkę i proszą o dobranie do nich koloru - podaje łódzki urząd miasta.

Jak dodaje, klienci "pytają też o zastosowanie różnych innych substancji, jak pigmenty, czy rozpuszczalniki".

Tu są już kolejne pokolenia, przychodzili do moich rodziców, wspominają ich, potem do mnie, a później ich dzieci i dzieci ich dzieci. To jest bardzo miłe, że wciąż do nas wracają - przyznaje łodzianin.

Cytat

Kazimierz Derczyński czuje się spełniony w swojej pracy i nie wyobraża sobie, żeby przejść na emeryturę i nie pracować. Ale ma jedno marzenie, chciałby, żeby rodzinna tradycja Derczyńskich została podtrzymana, a sklep przejął syn Michał
- czytamy na stronie Urzędu Miasta Łodzi.

Zdjęcia ze sklepu Kazimierza Derczyńskiego można zobaczyć TUTAJ.