Śnieg po pas, płonąca świeczka ukryta w papierowej gwieździe i kolędnicy, którzy wiedzieli, że nie mogą pominąć ani jednego domu. Tak wyglądało Boże Narodzenie przed laty. I choć świat bardzo się zmienił, tradycja kolędowania wciąż trwa – przekazywana z rąk do rąk, z pokolenia na pokolenie. W małej pracowni pana Ryszarda Proszka w Krzczonowie na południu Polski powstają gwiazdy betlejemskie, turonie i szopki – wyposażenie niezwykle ważne dla kolędników.
- Więcej informacji z Polski i ze świata znajdziesz na stronie głównej RMF24.pl.
Krzczonów to niewielka miejscowość, o której poza regionem mało kto by dziś usłyszał, gdyby nie pewien fenomen. Co roku, zwłaszcza przed Bożym Narodzeniem, właśnie stąd wyruszają w świat gwiazdy betlejemskie - ręcznie robione, skręcane i dopracowywane w najdrobniejszych szczegółach.
Ich twórca doskonale pamięta czasy, gdy kolędowanie było oczywistą częścią świąt. Chodziło się od domu do domu, bez wyjątków. Kolędników się nie omijało - niezależnie od sympatii czy antypatii. Byli wyczekiwani.
Zanim zaczął tworzyć, sam przez lata chodził po kolędzie - z turoniem, z dziadem i z gwiazdą, w której paliła się prawdziwa świeczka. Dawała światło, ale niosła też ryzyko. Zdarzało się, że papierowa konstrukcja zajmowała się ogniem, bo połączenie świeczki i papieru nie było bezpieczne.
Z czasem przyszła myśl, by gwiazdy robić samemu. Podpatrywał wujka, uczył się metodą prób i błędów. Drewniane listewki trzeba było wyginać, moczyć i suszyć, a wiele z nich pękało. Jak podkreśla, taka praca wymaga cierpliwości, bo nie wszystko wychodzi od razu.
Dziś każda gwiazda powstaje wyłącznie ręcznie. Nie ma tu miejsca na pośpiech ani skróty - jeśli ktoś się spieszy albo denerwuje, efektu po prostu nie będzie.
Przedmioty, które powstają w pracowni pana Ryszarda Proszka, nie są jednorazowe. Wiele gwiazd po latach wraca do Krzczonowa - na naprawę, odświeżenie czy serwis. Najstarsza, jaką pamięta, miała około 30 lat i przez długi czas była przechowywana na strychu, zawinięta w prześcieradło, w oczekiwaniu na kolejne kolędowanie.
Choć pracownia jest niewielka, zasięg tej działalności okazuje się zaskakująco duży. Zamówienia przychodzą z Podkarpacia, spod Warszawy, z Poznania czy z Bydgoszczy. Jedna z gwiazd trafiła nawet do Stanów Zjednoczonych. Najczęściej zamawiają je rodzice dla dzieci, chcąc, by kolędowanie nie skończyło się wyłącznie na wspomnieniach.
W Krzczonowie powstają nie tylko gwiazdy betlejemskie. Pan Ryszard własnoręcznie wykonuje również turonie i szopki kolędnicze - elementy, bez których dawniej nie było mowy o prawdziwym kolędowaniu. Turonie są ruchome i solidne, przystosowane do wielogodzinnego chodzenia od domu do domu, a szopki powstają z taką samą dbałością o detal i tradycyjną formę.
Jak podkreśla ich twórca, wszystko musi wytrzymać drogę i mróz - dokładnie tak jak dawniej. Każdy turoń i każda szopka są inne, bo powstają ręcznie, bez schematów i gotowych zestawów. To nie dekoracje do postawienia na półce, ale elementy żywej tradycji, tworzone po to, by znów ruszyć w drogę razem z kolędnikami.
Najwięcej radości daje moment, gdy turoń lub gwiazda są już gotowe - gdy z prostych listewek powstaje coś, co się obraca, świeci i przyciąga wzrok. Gwiazda betlejemska nie jest tylko ozdobą. To symbol ciągłości i dowód na to, że między dawnymi świętami a dzisiejszymi wciąż istnieje most.
A kolędnicy? Nadal przychodzą. Może rzadziej. Może w innych warunkach. Ale wciąż są witani z radością. I wciąż warto na nich czekać.



