"Tadzik nauczył nas miłości" - powiedziała Anna Dymna w trakcie uroczystości pogrzebowej o zmarłym ks. Tadeuszu Isakowiczu-Zaleskim. Kapłan spoczął w kaplicy na cmentarzu w podkrakowskiej Rudawie.

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski - prezes wspierającej niepełnosprawnych intelektualnie Fundacji im. Brata Alberta. duszpasterz Ormian w Polsce, działacz opozycji i historyk - zmarł 9 stycznia po ciężkiej chorobie w szpitalu w Chrzanowie. Miał 67 lat.

Pogrzeb w Radwanowicach i Rudawie

Pożegnanie duchownego rozpoczęło się w środę. Dziś około godz. 10 do kościoła św. Brata Alberta w Radwanowicach (gm. Zabierzów, pow. krakowski) uroczyście wniesiono trumnę z ciałem kapłana. W samo południe rozpoczęła się tam msza żałobna, po niej odbyła się ceremonia w obrządku ormiańskim, ponieważ zmarły był też duszpasterzem Ormian.

Przed kościołem w Radwanowicach rozstawiono zostały ławki i specjalny, duży namiot oraz telebim, na którym widać było to, co działo się wewnątrz świątyni. Większość obecnych przypięła do ubrań niewielki znaczek z czarną wstążką i nazwą fundacji, którą kierował ks. Isakowicz-Zaleski.

Podczas uroczystości odczytano list od Pary Prezydenckiej, od ministra Władysława Kosiniaka-Kamysza i od metropolity krakowskiego abp. Marka Jędraszewskiego, który podziękował za posługę ks. Isakowicza-Zaleskiego dla Kościoła krakowskiego. We mszy uczestniczyły setki osób: najbliższa rodzina i przyjaciele duchownego, jego podopieczni, mieszkańcy Radwanowic, przedstawiciele "Solidarności", środowiska Ormian i Kresowiacy, którzy przywieźli ziemię z cmentarza Orląt Lwowskich.

Po zakończeniu mszy spod kościoła wyruszył kondukt żałobny w kierunku cmentarza w pobliskiej Rudawie, gdzie spoczął ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Został pochowany w białym ornacie, na którym wyhaftowana była postać św. Brata Alberta. Na cmentarzu zabrzmiał m.in. zagrany na duduku ormiański hymn Ter Voghormea. Zebrani odśpiewali polski hymn.  Uroczystość zakończyła się około godz. 15.

Bp Muskus o ks. Isakowiczu-Zaleskim: Szczerze pragnął żyć kazaniem na górze

Homilię podczas mszy św. pogrzebowej wygłosił biskup krakowski Damian Muskus.

Nawiązał on do fragmentu z Ewangelii św. Mateusza dotyczącego kazania na górze. Bóg widział w ks. Tadeuszu człowieka, który szczerze pragnął żyć kazaniem na górze, nawet jeśli go to wiele kosztowało. Nawet jeśli ormiański temperament wygrywał z chrześcijańską łagodnością, a tęsknota do prawdy i sprawiedliwości wyostrzała słowa i prowadziła go na barykady - mówił biskup.

Bóg widział, że pragnął on żyć kazaniem na górze. Czy i w jakim stopniu to się mu udało? Wie tylko Najwyższy. Ale są takie bardzo wyraźne ślady, które i nam ludziom każą wierzyć, że wiele słów kazania na górze stało się ks. Tadeuszowi szczególnie bliskich - zaznaczał krakowski biskup.

Bp Damian Muskus powiedział, że "jedna z najważniejszych lekcji, jaką (ks. Isakowicz-Zaleski - przyp. red.) nam przekazał, brzmi: bezbronni i najsłabsi są źródłem bezinteresownej i czystej miłości". Z nimi, kruchymi i maluczkimi, nasz świat staje się bardziej ludzki. Ksiądz Tadeusz wierzył niezłomnie, bo doświadczał tego na co dzień, że jeśli człowiekowi z niepełnosprawnością podamy rękę, to zyskamy skarb przyjaźni cenniejszej niż złoto. Tego się od niego uczyliśmy jako społeczeństwo i jako wspólnota Kościoła - stwierdził.

Nie zawsze zgadzałem się z jego metodami, nie podzielałem jego skrajnych poglądów ani skłonności do stawiania spraw na ostrzu noża. Nieraz mu o tym mówiłem, lecz on miał zawsze swoje "ale" - mówił.

Krakowski biskup zaznaczał, że "pod wieloma względami był jak patron założonej przez niego fundacji". Jak św. Brat Albert był radykałem, który szedł całe życie pod prąd, jak on był wrażliwy na ludzkie biedy i jak on pośród tych bied zamieszkał. Jak on przechodził swoje noce ciemne. Jak on musiał mierzyć się z wszechobecną krytyką. W którymś z wywiadów ksiądz Tadeusz wyznał, że chciałby żyć w czasach św. Brata Alberta - podkreślił.

Cała treść homilii wygłoszonej przez bp. Damiana Muskusa dostępna jest TUTAJ.

Anna Dymna i Paweł Kukiz o ks. Tadeuszu Isakowiczu-Zaleskim

Dziennikarka RMF FM Małgorzata Wosion przed mszą św. rozmawiała z obecną na uroczystości Anną Dymną.

My jesteśmy od rzeczy radosnych i przez ćwierć wieku razem pracowaliśmy. Robiliśmy wszystko, żeby ci ludzie, którzy czasem są smutni, nie rozumieją świata, żeby się czuli dobrze, żeby się czuli kochani i żeby się uśmiechali - mówiła aktorka oraz założycielka Fundacji Anny Dymnej "Mimo Wszystko".

Jak dodała, "ksiądz to zaczął, ja dzięki niemu mam fundację, bo najpierw zaprzyjaźniłam się podopiecznymi, choć podobno nie używa się tego słowa, ale to jest prawda, bo ksiądz się nimi opiekował".

Ksiądz będzie zawsze, mimo że teraz gdzieś wyjechał, daleko, nie odbiera komórki, ale jest i zawsze będzie, bo tu go wszyscy kochają. To jest coś, co jest silniejsze od śmierci - mówiła Anna Dymna.

Zaznaczyła, że "jak już przejdzie czas płaczu, który się nam należy, to się bierzemy w garść, bo się zawsze tak umawialiśmy, i dalej będziemy tutaj robili różne fantastyczne rzeczy i będziemy się cieszyli, że żyjemy, będziemy się cieszyli, że jesteśmy razem".

Tam w niebie się teraz cieszą - dodała.

Po mszy św. Anna Dymna opowiedziała zebranym o swojej ostatniej rozmowie z ks. Tadeuszem i o planach, by pojechać latem do Armenii. Był walecznym i nieprzejednanym rycerzem prawdy,  sprawiedliwości i uczciwości i często cierpiał, że jest tyle zła  - wspominała. Aktorka mówiła. że duchowny właśnie w Radwanowicach odzyskiwał siły, a swoich podopiecznych i przyjaciół nauczył dyscypliny, cierpliwości i tego, że jesteśmy sobie nawzajem potrzebni. Tadzik po prostu nauczył nas miłości  - podkreśliła.  

Mówił nam, że trzeba chodzić tam, gdzie nikt nie chodzi, stać po stronie ofiar, stać po stronie tych, o których nikt lub prawie nikt się już nie upomina - wspominał Wojciech Bonowicz, przyjaciel kapłana i redaktor jego książek. Stań przy  ubogim, stań przy opuszczonym, stań przy samotnym, przy niepełnosprawnym to jest przesłanie, które odczytujemy z jego życia  - dodał. 

Jak powiedział Paweł Kukiz o ks. Isakowiczu-Zaleskim, "był (on - przyp. red.) człowiekiem niepokornym, ale nie niepokornym dla samej niepokorności, tylko zawsze był cel, do którego szedł". To były cele i duchowe, i tożsamościowe - dodał.

Ja poznałem ks. Tadeusza przez mojego ojca Tadeusza, z którym się często spotykali w sprawach kresowych. Później wielokrotnie w Radwanowicach odwiedzałem księdza, był bardzo bliski duchowo, można powiedzieć, że przyjacielem duchowym - powiedział Paweł Kukiz. My się nie spotykaliśmy często, ale było coś takiego wspólnego - za wszelką cenę w stronę prawdy, bez względu na to, co o tobie mówią, bez względu na to, co cię spotyka po drodze, Bóg nas będzie wszystkich oceniał - podkreślił.

Dyrektor krakowskiego IPN-u Filip Musiał mówił, że ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski w swojej głośnej książce "Księża wobec bezpieki" opisywał zarówno przypadki heroicznego oporu wobec aparatu represji i tych duchownych, którzy współpracowali z SB. Ta książka była jednym z kamieni milowych, jeśli chodzi o spojrzenie naszej wspólnoty państwowej na to, czym był PRL i w jaki sposób powinniśmy się z nim rozliczyć - mówił Musiał. "Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski był bardzo pryncypialny w tym swoim podejściu i bardziej patrzył na to, w jaki sposób działalność tajnych współpracowników mogła wyrządzać szkodę ich ówczesnemu otoczeniu. Patrzył z niezwykłą uwagą na to, na ile te osoby, które uwikłały się, czy zostały uwikłane w relacje z bezpieką, potrafiły znaleźć w sobie moc, aby zdekonspirować ten fakt przed własnym środowiskiem. Patrzył na to, co dzisiaj nie jest, a w cenie być powinno, czyli na zwykłą, ludzką lojalność - zaznaczył szef krakowskiego Instytut Pamięci Narodowej.

Ja mam głębokie przekonanie, że był człowiekiem, który całe życie żył dla innych - dodał.

Krakowianin o ormiańskich korzeniach

Tadeusz Isakowicz-Zaleski urodził się 7 września 1956 roku w Krakowie, w rodzinie ormiańskiej. Święcenia kapłańskie otrzymał 22 maja 1983 r. w katedrze na Wawelu z rąk kard. Franciszka Macharskiego. W latach 80. XX wieku był represjonowany przez PRL-owską Służbę Bezpieczeństwa i dwukrotnie ciężko pobity przez funkcjonariuszy SB.

W 1988 r. jako duszpasterz brał udział w strajku robotników w krakowskiej Hucie im. Lenina. W 2006 r. za działalność opozycyjną prezydent Lech Kaczyński odznaczył go Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Był duszpasterzem Ormian w południowej Polsce.

W 1987 r. wraz ze Stanisławem Pruszyńskim i Zofią Tetelowską założył Fundację im. Brata Alberta, która w małopolskich Radwanowicach - po remoncie dworu i wybudowaniu kilku nowych budynków - stworzyła miejsce dla osób z niepełnosprawnościami intelektualnymi.

Życie pod prąd

Ks. Isakowicz-Zaleski przez lata zabiegał o godne upamiętnienie ofiar ludobójstwa dokonane przez rząd turecki w 1915 r. na Ormianach i ludobójstwa dokonanego przez OUN-UPA w czasie II wojny światowej na Kresach Wschodnich.

W 2007 roku wydawnictwo Znak opublikowało książkę ks. Isakowicza-Zaleskiego pt. "Księża wobec bezpieki. Na przykładzie archidiecezji krakowskiej", poświęconą problematyce inwigilacji duchowieństwa katolickiego przez SB.

Podczas pracy nad tą książką ks. Isakowicz-Zaleski natrafił w archiwach IPN na informacje o księżach-homoseksualistach z archidiecezji krakowskiej oraz o prowadzonych przez SB operacjach: "Sadzawka", która dotyczyła inwigilacji środowiska homoseksualnego wokół łaźni rzymskiej na ul. św. Sebastiana oraz operacji "Hiacynt" prowadzonej wśród osób z AIDS.

W liście do kard. Stanisław Dziwisza, upublicznionym znacznie później, pisał o przypadkach konkretnych księży dopuszczających się molestowania nieletnich.

Ulubioną lekturą ks. Isakowicz-Zaleskiego byli "Ludzie bezdomni" Stefana Żeromskiego. "Podobały mi się zwłaszcza te fragmenty, które mówiły o tym, że Judym jest takim Don Kichotem walczącym z wiatrakami" - pisał w biografii "Moje życie nielegalne".

Opracowanie: