W podkrakowskich Radwanowicach rozpocznie się dzisiaj pożegnanie ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego. Kapłan zmarł 9 stycznia, miał 67 lat. Uroczystości potrwają dwa dni. W południe w kościele parafialnym odprawiona zostanie msza św., w której uczestniczyć będą podopieczni Fundacji im. Brata Alberta z całej Polski.

Krakowianin o ormiańskich korzeniach

Tadeusz Isakowicz-Zaleski urodził się 7 września 1956 roku w Krakowie, w rodzinie ormiańskiej. Święcenia kapłańskie otrzymał 22 maja 1983 r. w katedrze na Wawelu z rąk kard. Franciszka Macharskiego. W latach 80. XX wieku był represjonowany przez PRL-owską Służbę Bezpieczeństwa i dwukrotnie ciężko pobity przez funkcjonariuszy SB.

W 1988 r. jako duszpasterz brał udział w strajku robotników w krakowskiej Hucie im. Lenina. W 2006 r. za działalność opozycyjną prezydent Lech Kaczyński odznaczył go Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Był duszpasterzem Ormian w południowej Polsce. 

W 1987 r. wraz ze Stanisławem Pruszyńskim i Zofią Tetelowską założył Fundację im. Brata Alberta, która w małopolskich Radwanowicach - po remoncie dworu i wybudowaniu kilku nowych budynków - stworzyła miejsce dla osób z niepełnosprawnościami intelektualnymi.

Powinienem dzielić z nimi ten los

Praca z osobami z niepełnosprawnością intelektualną była dla ks. Isakowicza najważniejsza. Kiedy pojawili się podopieczni i kiedy dotarło do mnie, że oni stąd już nie mają dokąd pójść, zrozumiałem, że powinienem z nimi dzielić ten los - wspominał.

Jak podkreślał, osoby z niepełnosprawnością intelektualną nie lubią zmian i przenosin z miejsca w miejsce, dlatego twórcom Fundacji im. Brata Alberta zależało na stworzeniu miejsca, w którym mogliby godnie żyć i zostać aż do kresu swoich dni. Fundacja prowadzi dzisiaj 32 ośrodki w całej Polsce: domy dziennego pobytu, świetlice terapeutyczne i warsztaty terapii zajęciowej oraz środowiskowe domy samopomocy.

Ks. Iaskowicz-Zaleski wielokrotnie walczył m.in. o zmianę przepisów i zapewnienie odpowiedniego finansowania dla placówek zajmujących się osobami z niepełnosprawnością. Jeśli dochodziło do sporów między fundacją a urzędami państwowymi, to nie dlatego, że to było jakieś widzimisię fundacji, tylko fundacja broniła praw osób niepełnosprawnych i musiała być zdecydowana w swoim działaniu. Nie chodzi o to, żeby przejść przez życie, mając kształty opływowe, tu ustąpić, tam ustąpić, uciekać od problemów, uważać, żeby się nie narazić. Troska o dobro osoby niepełnosprawnej nieraz wymagała stanowczości - pisał w książce "Moje życie nielegalne".

Nazywać rzeczy po imieniu

Przez lata zabiegał o godne upamiętnienie ofiar ludobójstwa dokonane przez rząd turecki w 1915 r. na Ormianach i ludobójstwa dokonanego przez OUN-UPA w czasie II wojny światowej na Kresach Wschodnich. Jak tłumaczył upiera się przy słowie ludobójstwo, bo "trzeba nazywać rzeczy po imieniu". Wtedy z nawet najstraszniejszych wydarzeń płynąć będzie przestroga dla przyszłych pokoleń - dodał.

Staraniem Ormiańskiego Towarzystwa Kulturalnego w Krakowie i Krajowego Duszpasterstwa Ormian w 2004 roku przy kościele św. Mikołaja stanął chaczkar, czyli ormiański kamień krzyżowy, by upamiętnić 700-letnią obecność Ormian w Polsce, uczcić ofiary ludobójstwa Ormian w 1915 roku w Turcji oraz pamięć Ormian pomordowanych w czasie II wojny światowej.

We wrześniu 2004 roku na cmentarzu Rakowickim w Krakowie odsłonięto pomnik upamiętniający ofiary ludobójstwa na Wołyniu. Na granitowej płycie znalazły się słowa: "Nie o zemstę lecz o pamięć wołają ofiary".

Podczas uroczystości podkreślano, że pomnik powstał, by przypomnieć historyczną prawdę, bez której niemożliwe jest pojednanie między narodami. Tylko prawda o tych bolesnych wydarzeniach II wojny światowej może doprowadzić do pojednania. Tak jak doszło do pojednania polsko-niemieckiego, wierzymy, że dojdzie także do pojednania w prawdzie Polaków i Ukraińców i że w szacunku dla kultury i tradycji będziemy mogli żyć w przyjaźni - mówił wtedy duszpasterz Ormian w Polsce ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.

W kolejnych latach wielokrotnie domagał się upamiętnienia ofiar rzezi wołyńskiej i często w ostrych słowach wypowiadał się o Ukraińcach.

Kamyczek, który uruchomił lawinę

W 2007 roku wydawnictwo Znak opublikowało książkę ks. Isakowicza-Zaleskiego pt. "Księża wobec bezpieki. Na przykładzie archidiecezji krakowskiej", poświęconą problematyce inwigilacji duchowieństwa katolickiego przez SB.

Jeszcze w trakcie pracy nad nią kapłan został oskarżony przez kurię o rozbijanie jedności Kościoła i wypaczanie obrazu kapłana, otrzymał też polecenie powstrzymania się od publicznych wypowiedzi o kontaktach i współpracy niektórych duchownych ze Służbą Bezpieczeństwa PRL.

Komunikat kurii był dla mnie jak wyrok śmierci - wyznał w "Moim życiu nielegalnym", biografii spisanej we współpracy z Wojciechem Bonowiczem. Duchowny wyjaśnił, że po tym komunikacie nie był zapraszany na rekolekcje, zjazdy księży, a nawet do głoszenia kazań. Nie spodziewałem się, że to będzie kamyczek, który uruchomi lawinę. Ta lawina zabrała mnie ze sobą - pisał duchowny.

Sam mówił, że chciał wyjaśnić, jak dalece Kościół był spenetrowany przez służby i miał przekonanie, że problem tzw. lustracji duchownych wcześniej czy później stanie się problemem publicznym, a unikanie tego tematu może doprowadzić do nieodwracalnych szkód, rzucając cień na wielu uczciwych duchownych.

Był zwolennikiem autolustracji. Uważał, że najlepsza dla wiarygodności Kościoła byłaby publikacja dokumentów historycznych.

"Ufam, że wykonana przeze mnie praca przyniesie owoce jedności i przebaczenia, a nie wrogości i podziału" - napisał we wstępie do "Księży wobec bezpieki".

W obronie ofiar pedofilii

Podczas pracy nad tą książką ks. Isakowicz-Zaleski natrafił w archiwach IPN na informacje o księżach-homoseksualistach z archidiecezji krakowskiej oraz o prowadzonych przez SB operacjach: "Sadzawka", która dotyczyła inwigilacji środowiska homoseksualnego wokół łaźni rzymskiej na ul. św. Sebastiana oraz operacji "Hiacynt" prowadzonej wśród osób z AIDS.

W liście do kard. Stanisław Dziwisza, upublicznionym znacznie później, pisał o przypadkach konkretnych księży dopuszczających się molestowania nieletnich.

Uważał, że w Polsce - na wzór Francji - powołana powinna zostać niezależna komisja badająca sprawę nadużyć seksualnych, która ma dostęp do wszystkich akt i kościelnych, i państwowych.

Życie pod prąd

Ulubioną lekturą ks. Isakowicz-Zaleskiego byli "Ludzie bezdomni" Stefana Żeromskiego. "Podobały mi się zwłaszcza te fragmenty, które mówiły o tym, że Judym jest takim Don Kichotem walczącym z wiatrakami" - pisał w biografii "Moje życie nielegalne".

Mnie ten ideał bardzo odpowiadał: życia, w którym idzie się pod prąd i w którym własne sprawy poświęca się sprawie wspólnej - dodał.