Ponad 21 tys. złotych zadośćuczynienia za niesłuszne zatrzymanie przez policję ma otrzymać wolontariuszka punktu interwencji kryzysowej KIK, działającego przy polsko-białoruskiej granicy - zdecydował Sąd Okręgowy w Białymstoku. Wyrok nie jest prawomocny.

Sprawa dotyczy zatrzymania pod koniec marca ubiegłego roku do kontroli drogowej 20-latki przez policyjny patrol z Sokółki. Kobieta jechała samochodem na polskich numerach rejestracyjnych. Nie wiozła cudzoziemców, którzy nielegalnie przeszli przez granicę z Białorusi do Polski.

Sokólska policja podała wtedy w komunikacie, że mieszkanka Mazowsza twierdziła najpierw, iż jedzie do sklepu, a następnie, że wiezie leki imigrantom. Jednak ani zakupów, ani leków nie miała. Chwilę później wyszedł na jaw prawdziwy cel jej podróży. Jak ustalili policjanci, jechała ona po czterech obywateli Kuby, którzy nielegalnie przekroczyli granicę polsko-białoruską - informowała policja.

20-latka była wolontariuszką punktu interwencji kryzysowej prowadzonego przy granicy z Białorusią przez Klub Inteligencji Katolickiej w Warszawie (KIK), o czym w oświadczeniu poinformowała sama organizacja. KIK podkreślił, że wolontariuszka była sama w samochodzie, poza strefą objętą wówczas zakazem przebywania. Zarzut pomocnictwa w nielegalnym przekraczaniu granicy organizacja określił wtedy mianem "absurdalnego".

Sama wolontariuszka wyjaśniała w mediach społecznościowych, że była wtedy na akcji, podczas której udzielała pomocy humanitarnej "głodnym i przemoczonym uchodźcom". "Nie zamierzałam, jak zarzuca mi policja, +przewozić ich do innego kraju Unii Europejskiej+" - oświadczyła.

Po postawieniu jej zarzutów prokuratura wnioskowała o areszt tymczasowy, ale sąd ten wniosek oddalił. Ostatecznie w grudniu ubiegłego roku postępowanie umorzono, bo nie udało się zgromadzić dowodów, które umożliwiłyby skierowanie aktu oskarżenia do sądu; za podstawę prawną umorzenia przyjęto brak znamion czynu zabronionego.

Jak poinformował KIK w mediach społecznościowych, Sąd Okręgowy w Białymstoku w miniony poniedziałek przyznał wolontariuszce zadośćuczynienie za zatrzymanie jej na 48 godzin. 

"Sąd ocenił tę pomoc jako szczytną i zasadną. W opinii sądu nie ma wątpliwości, że wolontariuszka była zastraszona, a informacja o wniosku o tymczasowe aresztowanie na trzy miesiące - spowodowała bardzo dużą traumę. Tak młoda osoba musiała być zwyczajnie przerażona i te skutki odczuwa do dziś - usłyszeliśmy na sali sądowej" - napisał KIK.

Z informacji przekazanych przez organizację wynika, że wysokość zadośćuczynienia to 21,4 tys. zł. Sąd potwierdził PAP informację o tym, że przyznane zostało takie zadośćuczynienie. Wyrok nie jest prawomocny.

Jak powiedziała - cytowana w materiałach udostępnionych przez KIK - sama wolontariuszka, decyzja ta pokazuje, że "racja leży po stronie osób działających na granicy". "Pomaganie jest i będzie legalne niezależnie od panującej narracji politycznej" - dodała.

"Od początku byliśmy przekonani, że cała sprawa jest albo dramatyczną +pomyłką+, świadczącą o niekompetencji prokuratora prowadzącego sprawę (...), albo świadomym działaniem w celu zastraszenia jej (wolontariuszki) i innych osób, które niosą pomoc humanitarną ludziom przy granicy polsko-białoruskiej, znajdującym się w sytuacji zagrożenia zdrowia i życia" - powiedział cytowany w materiale prezes KIK Jakub Kiersnowski.

Ocenił, że decyzja o zadośćuczynieniu to sygnał dla wolontariuszy niosących pomoc humanitarną na pograniczu, że "prawo jest po ich stronie".