"Zawodnicy sami przeanalizowali sytuację. Znaleźli problem, znaleźli rozwiązanie i trzeba teraz chwilę poczekać, żeby to wszystko zaczęło funkcjonować. Konieczny jest spokój i wrzucenie na luz, by zacząć podchodzić do skoków bardziej zabawowo" - powiedział trener polskich skoczków Łukasz Kruczek w rozmowie z reporterem RMF FM Patrykiem Serwańskim. "Naszą największą bolączką jest, że z roku na rok od pierwszych startów nie możemy zacząć z wysokiego poziomu. Przyjechaliśmy do Kuusamo z nadziejami, że tutaj ruszymy, ale było jak było" - dodał.

Panie trenerze, na razie dużo mówimy o problemach, różnych negatywnych kwestiach, ale myślę, że wypadałoby pochwalić po tym weekendzie Dawida Kubackiego, który i w konkursie drużynowym spisał się całkiem fajnie, i wczoraj zdobył te swoje premierowe punkty w Pucharze Świata. 22. miejsce to jak na tego zawodnika jest już coś, za co można mu wystawić dobrą notę.

Jak najbardziej. Przede wszystkim te punkty cieszą, bo to było coś, z czym Dawid się zmierzał. Podchodził w tym roku trzeci raz do Pucharu Świata z nadziejami takimi, że te punkty uda mu się zdobyć i zawsze był gdzieś jakiś opór. Wiadomo, jak jest opór, to powoduje to taką frustrację i nie zawsze mu to wychodziło. Natomiast w tym roku wszystko dobrze poukładał. Mimo tego, że w tych pierwszych konkursach były potknięcia, to cały czas realizował swój spokojny plan, wdrażał to w życie. Wczoraj w trudnym konkursie, bo tu nie ma co ukrywać, konkurs był bardzo trudny ze względu na panujące warunki, udało mu się zająć miejsce punktowane i to cieszy. Myślę, że tak jak i w zeszłym roku w przypadku Maćka Kota, który miał podobny problem, będzie to czymś przełomowym i że Dawid wejdzie na stałe do grona tych zawodników, którzy punktują w każdym Pucharze Świata.

Wasza piątkowa długa rozmowa wszystkich, całej grupy to był taki element oczyszczający, gdzie każdy mógł z siebie wyrzucić trochę swoich różnych problemów, żali? Coś co miało być wyzerowaniem, jeśli chodzi o te kwestie psychiczne pomiędzy wami?

O to chodziło, aczkolwiek tam nie było jakoś dużej ilości różnych kwestii. Zawodnicy sami analizowali zaistniałą sytuację, znaleźli problem, znaleźli rozwiązanie i jest teraz kwestia naprawdę odczekania chwilki, żeby to wszystko zaczęło funkcjonować. Jedno, co w tej chwili można powiedzieć, to że trzeba tu zachować pewien spokój, żeby można było, jak oni to sami określili, troszeczkę wrzucić na luz i zacząć do skoków podchodzić bardziej - wiem, że to może zabrzmi teraz źle - zabawowo. Chodzi o to, żeby ten sport nie był jakąś ciężką sprawą, gdzie dochodzi do jakichś niepotrzebnych napięć. To musi być wszystko płynnie, spokojnie, tym bardziej w skokach.

Dużo mówiło się przed sezonem o tym, że te miejsca powinny być lepsze, niż faktycznie są. Jak pan to przeżywa? Rozumiem, że dla pana, jako opiekuna tej grupy, to też jest taki ciężki okres, trochę stresujący. Może to się odbija choćby na spokojnym śnie?

Sen jest zazwyczaj dobry, bo jednak te dni są męczące, także z samego zmęczenia się zasypia. Natomiast kwestia jest taka, że te początki z roku na rok są takie same. Tu jest taka nasza największa bolączka, że od razu pierwszych startów nie można zacząć z wysokiego poziomu. W tym roku liczyliśmy na to, że to w końcu ruszy. Nastawienie też takie było, niemniej jednak te konkursy w Lillehammer utrudniły to trochę, bo tam już nie poszło tak, jakby miało iść. Tutaj przyjechaliśmy z nadziejami, że tutaj ruszymy, ale było jak było.

Soczi to jest ważny punkt, ważne miejsce? Mam na myśli to, czy rzeczywiście ta próba przedolimpijska to jest coś istotnego, czy to właściwie nie ma znaczenia? Czy warto wiedzieć jak ta skocznia wygląda, gdzie są parkingi, gdzie są te miejsca dla zawodników, ta cała logistyka?

Z punktu widzenia logistycznego czy organizacji samego miejsca jakim są zawody, rozłożenia tego wszystkiego, to jest to istotne pod warunkiem, że będzie tak samo za rok. Bo może być sytuacja taka, że w tym roku będzie prowizorka, a za rok będzie całkiem co innego. Ale będzie też okazja podpatrzenia jak wyglądają warunki, jak zmienia się watr, czego można się tam spodziewać. Czasami widać problemy organizacyjne, czyli coś z czym się trzeba będzie zmierzyć za rok, coś co będzie sobie można wcześniej ułatwić i z tego punktu widzenia to istotne. Natomiast jeśli chodzi o samych zawodników i skakanie, to to jest kwestia może drugoplanowa, bo zawodnik jednak w ciągu roku te skocznie zmienia kilkanaście razy. Te skocznie są różne i jak skacze dobrze, to skoczy na każdej.

I na koniec spytam w ten sposób - kiedy poznamy skład na Soczi albo kiedy dowiemy się czy Kamil Stoch jedzie, czy nie jedzie? Czy będą jakieś inne zmiany, ile na to jeszcze potrzeba czasu, żeby to wszystko przeanalizować?

Stuprocentowy skład podamy we wtorek gdzieś w godzinach południowych.