Obawy Norwegów okazały się bezpodstawne. Polscy kibice w Szklarskiej Porębie bardzo ciepło przyjęli Marit Bjoergen. Gdy spiker zawodów przedstawiał Norweżkę, na trybunach rozległy się gromkie brawa.

Przed zawodami na Polanie Jakuszyckiej organizatorzy bali się, że kibice zgotują Bjoergen takie powitanie, jak fani skoków narciarskich Svenovi Hannawaldowi w Zakopanem dziesięć lat temu. Wtedy obrzucali Niemca śnieżkami. W Szklarskiej Porębie takie sceny nie miały miejsca, dlatego Norweżka nie potrzebowała specjalnej ochrony, o której mówiono wcześniej. Gdy tylko Bjoergen pojawiała się na stadionie, na trybunach słychać było gromkie brawa.

Norweżka była wyraźnie zaskoczona, bo z pewnością nie spodziewała się takiego powitania. Jestem w Polsce po raz pierwszy. Kibice są wspaniali, bardzo mnie dopingowali. Cieszę się, że mogłam tutaj przyjechać - powiedziała.

W piątek Bjoergen odpadła w ćwierćfinale sprintu stylem dowolnym. Liderka Pucharu Świata była jednak zadowolona ze swojego występu. Trasa była wąska, a my biegłyśmy bardzo blisko siebie. To był trudny bieg, dlatego nie jestem rozczarowana. Uważam, że zrobiłam wszystko, co tylko mogłam - skomentowała.

W sobotę zawodniczki pobiegną na 10 kilometrów techniką klasyczną. Kowalczyk i Bjoergen z pewnością będą chciały powetować sobie niepowodzenie w sprincie i powalczyć o wygraną. Chciałabym znaleźć się na podium. Myślę, że o zwycięstwo powalczę z Justyną Kowalczyk i Thesere Johaug - powiedziała Norweżka.

Stawka jest bardzo wysoka - Bjoergen i Kowalczyk dzieli zaledwie sześć punktów w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Polka ma szansę zostać pierwszą zawodniczką w historii, która czterokrotnie stanęła na najwyższym stopniu podium tego cyklu.

Z Jakuszyc - Edyta Sienkiewicz