Klęską nazwał minister aktywów państwowych Marek Wesoły sytuację w Trzebini. Coraz częściej dochodzi tam do powstawania ogromnych zapadlisk ziemi. Wczoraj Główny Geolog Kraju opublikował raport, w którym wskazano prawie pół tysiąca zagrożonych miejsc, w tym 38 w promieniu do 20 metrów od budynków. Dziś sytuacji w Trzebini poświęcone było posiedzenie sejmowej Komisji ds. Energii, Klimatu i Aktywów Państwowych. Podczas niego padła deklaracja, że do końca miesiąca Spółka Restrukturyzacji Kopalń ma się skontaktować z osobami poszkodowanymi w związku z zapadliskiem na cmentarzu, do którego doszło pod koniec października ubiegłego roku. Spółka - bez podawania szczegółów - wspomniała również o mieszkaniach zastępczych dla osób z zagrożonych zapadliskami rejonów.

Spółka Restrukturyzacji Kopalń będzie odwadniać tereny zagrożone zapadliskami, by zahamować podnoszenie się  poziomu lustra wody. To właśnie to zjawisko jest główną przyczyną zapadania się ziemi w Trzebini.

Mamy projekt hydrogeologiczny z miejscami, gdzie można wstawić pompy odwadniające. By zatrzymać proces. Myślę, że do końca czerwca uruchomione zostanie odwadnianie, zatrzyma to podnoszące się lustro wody - powiedział prezes SRK Janusz Smoliło podczas sejmowej Komisji ds. Energii, Klimatu i Aktywów Państwowych.

Wiele lat temu kopalnia podczas likwidacji została zatopiona. Dziś to powoduje ruchy, nie tylko w miejscach starych wyrobisk.

W Trzebini pojawiają się zapadliska także tam, gdzie nie było eksploatacji. To oznacza tylko jedno, mówimy tu o "dzikiej eksploatacji", ona była prowadzona jeszcze wcześniej przed kopalnią Siersza - mówił prezes SRK.

W obecnej sytuacji w najbliższej perspektywie Trzebini grożą nie tylko zapadliska, których częstotliwość znacząco się nasila, ale także podtopienia. W tej sytuacji rozważano, na ile można skorzystać  z regulacji zawartych w tzw. "specustawie powodziowej".

Burmistrz Trzebini: Oczekujemy namacalnych działań

Na posiedzeniu Komisji do Spraw Energii, Klimatu i Aktywów Państwowych w Sejmie w całości poświęconemu zapadliskom w Trzebini obecne były także władze samorządowe oraz przedstawiciele mieszkańców.

Naszym największym wrogiem oprócz wody jest czas, który biegnie nieubłaganie - apelował burmistrz Trzebini Jarosław Okoczuk.

My oczekujemy namacalnych działań. Działań, które spowodują, że będziemy się czuli jak dotychczas bezpieczni na swoim terenie, w swoim obejściu - dodał podczas spotkania.

Podkreślił, że problem nie dotyczy 40, a około 100 zapadlisk. 40 to liczba tych, które zostały zidentyfikowane na podstawie zgłoszeń i na które udały się służby. Burmistrz podkreślał, że obecny brak konkretnych decyzji uniemożliwia sensowne funkcjonowanie w mieście. Proboszcz nadal ma problemy. Wiem, że pomimo zakazu, który jako cmentarz parafialny sam w porozumieniu ze spółką i rekomendowany również z mojej strony podjął, czyni dalej pochówek. Bo cóż ma zrobić, jeżeli nie ma innego terenu jasno wskazanego przez informację: "księże proboszczu, w tym terenie już definitywny zakaz dalszego pochówku. Nie czekaj, kiedy my to uzdatnimy, bo te prace nie wiadomo czy przyniosą wymierne efekty i korzyści. Mamy szukać innego terenu, na którym ma być zlokalizowana nowa nekropolia - przytaczał burmistrz.

Apelował o działania zarówno w aspekcie bezpieczeństwa mieszkańców, jak i finansowym.

Jeżeli mamy wiedzę i widzimy, że to narasta lawinowo, natychmiast rozmowa z tymi mieszkańcami, natychmiast kwestia - nie wiem - ewakuacji, zaproponowania lokalu zastępczego, dogłębnej analizy tego miejsca, żeby potwierdzić, czy jest ono bezpieczne, by dalej mogli ludzie tam zamieszkiwać, przebywać czy podjąć odważną decyzję, o której też pan minister był uprzejmy wspomnieć. Rozpatrywać w kategoriach klęski, która też rodzi następstwa natury ekonomicznej - mówił Okoczuk.

"Sytuacja w Trzebini to klęska"

Minister aktywów państwowych Marek Wesoły nazwał sytuację w Trzebini - klęską.

Nie wiem, czy ktoś to do tej pory nazwał klęską, ja to nazwałem klęską. Oczywiście mamy świadomość, że zgodnie z ustawą jest tutaj wymagany inny tryb i inne postepowanie. Ale dziś musimy w ten sposób na to patrzeć, że trzeba szukać systemowego rozwiązania dla mieszkańców, gminy i terenu - określił minister.

Zadeklarował będzie także spotkanie na szczeblu rządowym poświęcone tej sytuacji.

Co z odszkodowaniami?

Głos w sprawie zabrali także przedstawiciele mieszkańców. Podkreślali, że nie są na bieżąco informowani oraz że część doniesień jest ze sobą sprzeczna.

Mieszkańcy czują smutek, żal i bezradność. Wczoraj otrzymujemy informacje z mediów o zagrożeniu ulicy Młyńskiej. A w ślad za tym nie idzie nic. Mieszkańcy otrzymują mapkę z obszarami zagrożonymi na terenie których znajdują się ich domy i w ślad za tym nie idzie nic - mówi Mateusz Król, przewodniczący Rady Osiedla Siersza.

Nawet dziś przysłuchując się państwa sprawozdaniom, nie jesteśmy w stanie wyłonić jednoznacznej informacji czy bloki są bezpieczne czy nie. Czy domy są bezpieczne? Mówicie, ze bloki są bezpieczne, bo pod nimi, nie ma deformacji, a  drugiej strony słyszymy, że one się pojawiają w miejscach, które nie były objęte eksploatacją - zgłaszał Maciej Czajkowski, radca prawny, który reprezentuje część poszkodowanych.

Spółka Restrukturyzacji Kopalń poinformowała w czasie posiedzenia, że do końca miesiąca skontaktuje się z osobami, które złożyły wnioski o odszkodowania w sprawie zapadliska na cmentarzu. Zadeklarowała wypłatę odszkodowań lub odbudowę nagrobków. Ale zastrzegła, ze odbudowa wg ekspertów może nastąpić nie wcześniej niż po roku.