Telefon drugiego pilota zaginionego malezyjskiego Boeinga 777 był włączony pół godziny po tym, jak przestał działać transponder i inne urządzenia umożliwiające zlokalizowanie samolotu.

Informację o tym, że sygnał komórki Farika Hamida został odebrany przez wieżę operatora sieci telefonicznej w malezyjskim Penang - kilkaset kilometrów od miejsca, gdzie maszyna zmieniła kurs - przekazał minister transportu Malezji.

Z tego, co wiem, pilot do nikogo wtedy nie dzwonił. Wolałbym zostawić te ustalenia policji i agencjom międzynarodowym, żeby uniknąć spekulacji - powiedział Hishammuddin Hussein. Zdaniem eksperta ds. bezpieczeństwa Davida Soucie, sytuacja, w której komórka jednego z pilotów jest włączona, w zasadzie się nie zdarza.

To jedna z rzeczy, których unika się z powodu procedur wprowadzonych przez wszystkie znane mi linie lotnicze - podkreślił.

Bez śladu

Boeing 777 lecący z Kuala Lumpur do Pekinu zaginął 8 marca. Na pokładzie znajdowało się 239 osób. Dotychczas nie udało się odnaleźć żadnego fragmentu maszyny, jednak śledczy na podstawie danych z satelitów doszli do wniosku, że spadł w południowej części Oceanu Indyjskiego, na zachód od australijskiego Perth.

Kilka dni temu poinformowano, że wykryto sygnały mogące pochodzić z czarnych skrzynek Boeinga 777. Później jednak nie udało się ich ponownie zlokalizować. Może to świadczyć o tym, że w rejestratorach wyczerpały się baterie.

Mimo wszystko poszukiwania są kontynuowane; bierze w nich udział kilkanaście samolotów i okrętów.

TVN24/X-news (abs)