Ponad 90 procent głosów zdobył Władimir Putin w wyborach prezydenckich na Krymie. Państwa Zachodu, również Polska, nie uznają głosowania na zaanektowanym przez Moskwę ukraińskim półwyspie za legalne, ale - jak zauważa korespondent RMF FM Przemysław Marzec - nie należy spodziewać się w związku z tym większych konsekwencji. W całej Rosji Władimir Putin uzyskał poparcie ponad 76 procent wyborców.

Ponad 90 procent głosów zdobył Władimir Putin w wyborach prezydenckich na Krymie. Państwa Zachodu, również Polska, nie uznają głosowania na zaanektowanym przez Moskwę ukraińskim półwyspie za legalne, ale - jak zauważa korespondent RMF FM Przemysław Marzec - nie należy spodziewać się w związku z tym większych konsekwencji. W całej Rosji Władimir Putin uzyskał poparcie ponad 76 procent wyborców.
Wadimir Putin wygrywa też na Krymie /YURI KOCHETKOV /PAP/EPA

Wchodzący w skład Ukrainy Półwysep Krymski został zaanektowany przez Rosję w marcu 2014 roku, po referendum uznanym przez władze Ukrainy i Zachód za nielegalne. Wcześniej rosyjscy żołnierze w nieoznakowanych mundurach przejęli kontrolę nad znajdującymi się na półwyspie strategicznymi obiektami ukraińskiej armii i lokalnych władz.

"Polska (...) wyraża zdecydowany sprzeciw wobec działań Rosji w stosunku do Ukrainy"

Teraz kraje Zachodu jednomyślnie uznały głosowanie w rosyjskich wyborach prezydenckich przeprowadzone na Krymie za nielegalne.

W niedzielny wieczór komunikat w tej sprawie wydał polski resort dyplomacji.

MSZ RP przypomina, że Polska, wraz z całą społecznością transatlantycką, wyraża zdecydowany sprzeciw wobec działań Rosji w stosunku do Ukrainy - czytamy w oświadczeniu.

Opowiadamy się za poszanowaniem spójności terytorialnej Ukrainy i uznajemy Krym jako część ukraińskiego państwa. Oznacza to również, że wybory prezydenckie na półwyspie przeprowadzone przez władze Federacji Rosyjskiej nie mogą zostać uznane za legalne - podkreślił polski MSZ.

Poroszenko: Rosyjskie wybory na Krymie są próbą legalizacji agresji

Dzisiaj natomiast prezydent Ukrainy Petro Poroszenko stwierdził, że przeprowadzenie głosowania w rosyjskich wyborach prezydenckich na Krymie jest próbą legalizacji agresji i aneksji terytorium Ukrainy.

Ani odnotowana frekwencja, ani narysowane "wyniki" wyborów nie odpowiadają realnej aktywności mieszkańców półwyspu. Oficjalne dane są niczym innym jak fałszerstwem. (...) Kreml będzie to teraz wykorzystywał w hybrydowej wojnie informacyjnej, którą prowadzi nie tylko przeciwko Ukrainie, ale przeciw całemu światu - ogłosił Poroszenko.

Zaapelował o wzmożenie nacisków sankcyjnych na Kreml i zapowiedział, że Ukraina stworzy listę zaangażowanych w organizację niedzielnych wyborów na Krymie.

Ukraiński prezydent wyraził także wdzięczność mieszkańcom półwyspu za to, że - jak to ujął - "nie uczestniczyli w tej farsie".

Grożono im, zmuszano do udziału w głosowaniu, wabiono do lokali wyborczych prezentami, lecz ich milczący protest potwierdził, że Krym to Ukraina - podkreślił Poroszenko.

Sankcje? Być może. Symboliczne

Zdaniem rosyjskiego korespondenta RMF FM Przemysława Marca, reakcja Zachodu na głosowanie na półwyspie nie zwiastuje większych zmian. Być może pojawią się nowe, symboliczne sankcje, ale trudno wyobrazić sobie, by światowi przywódcy przestali nagle rozmawiać z Władimirem Putinem. Jak przypomina nasz dziennikarz, od 18 lat, gdy Rosją rządzi Putin, żadne wybory w tym kraju nie były uznane przez Zachód za wolne i uczciwe - i nic z tego nie wynikało.

Samemu Putinowi z kolei tak wysokie poparcie na zaanektowanym półwyspie da do ręki argument, że to ludzie tam mieszkający zdecydowali o przyłączeniu Krymu do Rosji - nie zaś on i jego imperialistyczne marzenia.


(e)