Magdalena Biejat, kandydatka Lewicy na prezydenta, nazwała Grzegorza Brauna człowiekiem, "który powoli zamienia się w naszego rodzimego terrorystę”. W ten sposób nawiązała do jego bulwersujących wypowiedzi w czasie poniedziałkowej debaty prezydenckiej. Jak dodała, za swoje słowa eurposeł Braun powinien wylądować w więzieniu.
Magdalena Biejat wróciła do poniedziałkowego zachowania Grzegorza Brauna w czasie debaty prezydenckiej na wyborczym spotkaniu w Białymstoku. Pokazała przygotowane pismo do prokuratury w związku z zachowaniem europosła i poinformowała, że złoży je jeszcze we wtorek lub w środę rano.
To, co wczoraj padło z ust Grzegorza Brauna i padało za każdym razem, kiedy otwierał usta, to był obrzydliwy, antysemicki ściek. To były słowa nienawiści i podburzanie do nienawiści skierowane przeciwko Żydom i Ukraińcom - mówiła wicemarszałkini Senatu. To były słowa, dla których nigdy nie powinno być miejsca w debacie publicznej. Słowa, za które ten człowiek powinien po prostu wylądować w więzieniu - dodała ostro.
Biejat przekazała, że jej zawiadomienie ws. słów Grzegorza Brauna będzie dotyczyć art. 257 Kodeksu karnego. Jak tłumaczyła, kontrowersyjny europoseł miałby odpowiedzieć "za szerzenie mowy nienawiści, za podżeganie do nienawiści i do agresji wobec konkretnych grup narodowościowych".
Kandydatka Lewicy na prezydentka podkreśliła, że jest za debatą polityczną, ale ma ona swoje granice.
Granice debaty zaczynają się tam, gdzie krzywdzi się innych ludzi. Na to nigdy się nie zgodzę. Czas, żeby Grzegorz Braun przestał chować się za swoim immunitetem, przestał używać go jak tarczy - grzmiała Biejat. W jej ocenie, Braun to człowiek, "który powoli zamienia się w naszego własnego, rodzimego terrorystę, tyle że z immunitetem". Za to możemy podziękować Konfederacji, która wpuściła go na listy - dodała wicemarszałkini Senatu. Wytknęła też Braunowi pobieranie europoselskiego wynagrodzenia mimo radykalnej krytyki Unii Europejskiej.
We wtorek Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga przekazała, że zarejestrowała sprawę dotyczącą wypowiedzi jednego z kandydatów na prezydenta podczas poniedziałkowej debaty w redakcji "Super Expressu". Śledczy z urzędu ocenią, czy mogło dojść do publicznego znieważenia z powodu ksenofobii, rasizmu lub nietolerancji religijnej.
Jakie słowa padły z ust Grzegorza Brauna w czasie poniedziałkowej debaty? Europoseł stwierdził m.in., że "chwała Bogu" Polska nie graniczy z "żydowskim państwem położonym w Palestynie". Ocenił, że "wówczas ludobójcza polityka reklamowana przez ministrów, rabinów i generałów państwa Izrael mogłaby łatwo zwrócić się przeciw nam". Stwierdził też, że "państwo Izrael jest Polakom stręczone jako sojusznik, jako jakiś lotniskowiec cywilizacji europejskiej na Bliskim Wschodzie".
W innej części debaty Braun zwracał się do kandydata Koalicji Obywatelskiej Rafała Trzaskowskiego. Parę dni temu był pan oflagowany żydowskim żonkilem, tym znakiem hańby - powiedział. O czym pan mówi? Jakiej hańby? To było powstanie w Getcie Warszawskim. O czym pan opowiada? To są bohaterowie naszej historii. To coś nieprawdopodobnego. Ja tego nie będę słuchał - odparł Trzaskowski, po czym odwrócił się i opuścił mównicę przed upływem przeznaczonego dla niego czasu.
Swojego byłego koalicjanta z Konfederacji - Sławomira Mentzena - Braun spytał, czy dostrzega w Polsce "problem judaizacji". Mentzen ocenił, że Braun "przykłada zbyt wielką wagę do państwa Izrael", ale dostrzega "problem tego, że Izrael ma dużo większą siłę, niż wynika to z jego miejsca na ziemi".
Braun pytał też popieranego przez PiS Karola Nawrockiego. Zadał mu pytanie, czy "deportacje", o których wspomina w kampanii wyborczej, obejmą również Ukraińców, których "sprowadzali jego koledzy" z PiS-u.


