Po zwycięstwie Bronisława Komorowskiego w wyborach prezydenckich ruszyła giełda nazwisk: Michałowski, Koziej, Sokołowski, Luft… to nazwiska najbliższych ludzi prezydenta-elekta. Komorowski, który po katastrofie 10 kwietnia pełnił obowiązki głowy państwa, ma już w swojej Kancelarii dwie najważniejsze postaci - szefa Kancelarii i szefa BBN. Niewykluczone jednak, że w jego otoczeniu dojdzie do personalnych sensacji.

Z informacji naszego dziennikarza Konrada Piaseckiego wynika, że Bronisław Komorowski ma zamiar sięgać po ludzi z różnych obozów politycznych - nie tylko tych, którzy kojarzeni są z Platformą. Nie dziwiłoby więc, gdyby w Kancelarii Prezydenta pojawili się politycy wywodzący się z lewicy lub ze środowisk na prawo od Platformy. Mówi się też, że prezydent-elekt może sięgnąć także po przyjaciół z dawnej Unii Wolności - Jana Lityńskiego czy Waldemara Kuczyńskiego.

Zrąb Kancelarii ma być jednak oparty na dwóch osobach, które Komorowski nominował po 10 kwietnia. To wieloletni urzędnik państwowy, znajomy Komorowskiego z lat 70. - Jacek Michałowski - i głoszącym śmiałe tezy strategiczno-polityczne generał Stanisłąw Koziej.

Marszałek, wchodząc w rolę prezydenta, ma też zabrać do Pałacu i powierzyć mu tę samą rolę szefa swojego gabinetu - dyplomatę, znawcę stosunków polsko-niemieckich Jaromira Sokołowskiego, a także - choć tu pewności jest mniej - szefa biura prasowego Sejmu i byłego dziennikarza Krzysztofa Lufta.