We wschodniej Ukrainie toczą się zaciekłe walki - przekazała w środę wiceminister obrony Ukrainy Hanna Malar. Dodała, że wojska rosyjskie próbują zająć tereny w pobliżu ważnego pod względem logistycznym miasta Łyman w obwodzie charkowskim, które na początku października ubiegłego roku zostało wyzwolone przez Ukraińców.

"Na wschodzie toczą się zaciekłe walki. Wróg próbuje rozszerzyć obszar swojej ofensywy na kierunku łymańskim. Za pomocą potężnych ataków próbuje przebić się przez naszą obronę" - poinformowała Hanna Malar, dodając, że siły ukraińskie co prawda stawiają opór przeciwnikowi, ale ten ma więcej i żołnierzy, i broni.

Warto przypomnieć, że 1 października ubiegłego roku, w ramach kontrofensywy na północnym-wschodzie Ukrainy, siły ukraińskie wyzwoliły Łyman. Miasto było okupowane przez Rosjan od 27 maja.

Malar, przekazując informacje za pomocą serwisu Telegram, poinformowała ponadto, że pomimo ciężkich strat Rosjanie kontynuują ofensywę w pobliżu Bachmutu, Nowopawliwki i Awdijiwki w obwodzie donieckim.

Podkreśliła również, że rosyjscy żołnierze próbują przejąć kontrolę nad całymi obwodami donieckiego i ługańskiego.

W ostatnich tygodniach siły rosyjskie czynią postępy na wschodzie Ukrainy. Po przejęciu kontroli nad Sołedarem, miastem położonym na północ od Bachmutu, Rosjanie próbują zająć tereny znajdujące się na południe od miasta. Sam Bachmut od sierpnia ubiegłego roku jest głównym celem Rosjan.

Jak wskazują analitycy wojskowi, sytuacja jest o tyle nieciekawa, że wojska rosyjskie mogą wkrótce przejąć kontrolę ogniową nad wszystkimi drogami prowadzącymi do Bachmutu. W efekcie broniący miasta Ukraińcy będą odcięci od jakichkolwiek dostaw sprzętu wojskowego.

Wagnerowcy są kluczowi

W walkach w obwodzie donieckim po stronie rosyjskiej biorą udział m.in. bojownicy z Grupy Wagnera. Cytowani przez CNN ukraińscy żołnierze relacjonują, że niejednokrotnie stawiali czoła liczniejszym siłom przeciwnika.

Walczyliśmy nieustannie przez około 10 godzin. To nie były zwykłe fale, to był nieprzerwany napływ przeciwników - powiedział jeden z nich, dodając, że ich karabiny AK-47 były tak gorące od prowadzonego ognia, że musieli je ciągle zmieniać. Po naszej stronie było około 20 żołnierzy, u nich - 200 - dodał.

Jak pisze CNN, sposób prowadzenia działań wojennych przez Grupę Wagnera polega na wysyłaniu fal bojowników, składających się głównie z rekrutów wyciągniętych prosto z więzień. Większość z nich nie ma pojęcia o taktyce, w dodatku są słabo wyposażeni. Są jednak pełni nadziei, że jeśli przeżyją sześć miesięcy na ukraińskim froncie, będą mogli wrócić do domu, a nie do celi.

Tworzą grupę - powiedzmy, że składającą się z 10 żołnierzy - która zyskuje 30 metrów, a potem zaczyna się okopywać, aby utrzymać pozycję. Następna grupa podąża za nimi, by zająć kolejne 30 metrów. W ten sposób, krok po kroku, (wagnerowcy) próbują iść do przodu, tracąc w międzyczasie wielu ludzi - relacjonował Andrij, cytowany przez CNN.

Dopiero gdy pierwsza fala jest wyczerpana lub odcięta od pozostałych, do akcji przystępują bardziej doświadczeni bojownicy - często z flanek, co ma pomóc w opanowaniu ukraińskich pozycji.

Ukraiński żołnierz porównał ten sposób prowadzenia walki do filmów o zombie. Wspinają się po zwłokach swoich towarzyszy, deptają po nich - opisał.