Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow kontynuuje rosyjską propagandę ws. wojny w Ukrainie. Tym razem stwierdził, że to "od ukraińskich władz zależy, czy ludność nadal będzie cierpiała". Według niego Ukraińcy muszą spełnić rosyjskie żądania, a ostrzały ustaną.

Rosja przeprowadza zmasowane ataki rakietowe na ukraińskie miasta. Władze Ukrainy twierdzą, że w ten sposób chcą pozostawić miliony ludzi bez prądu, łączności, ciepła i wody.

Do tego odniósł się Dmitrij Pieskow. Rzecznik Kremla zaszantażował Ukraińców, mówiąc, że ostrzał ustanie, jeśli Kijów spełni rosyjskie żądania.

Władze Ukrainy mają wszelkie możliwości, aby doprowadzić sytuację do normy - mówił Pieskow, cytowany przez rosyjską agencję RIA Novosti.

Mogą rozwiązać sytuację w taki sposób, aby spełnić wymagania strony rosyjskiej i powstrzymać wszelkiego rodzaju cierpienia miejscowej ludności - powiedział.

Portal "Ukrainska Pravda" zauważa, że wcześniej Kreml przyznał, że brak światła i ciepła w wielu rejonach Ukrainy "to efekt działań władz Kijowa, które odmawiają negocjacji".

"Ok. 10-15 tys. białoruskich wojskowych gotowych do udziału w wojnie"

Tymczasem jak poinformował gen. Ołeksij Hromow, przedstawiciel sztabu generalnego ukraińskiej armii, ok. 10-15 tys. białoruskich wojskowych jest gotowych do udziału w wojnie Rosji przeciwko Ukrainie

Gotowość sił zbrojnych Białorusi do prowadzenia samodzielnych działań ofensywnych jest oceniana jako niska. Stan moralno-psychologiczny uważany jest za niski w związku z odmową większości składu osobowego udziału w (...) wojnie z Ukrainą - powiedział generał, cytowany przez agencję Interfax-Ukraina.

Jednocześnie ok. 10-15 tys. osób ze struktur siłowych Białorusi jest gotowych, by uczestniczyć w tzw. specjalnej operacji wojskowej Rosji przede wszystkim ze względu na atrakcyjny żołd - wskazał.

Jak poinformował, rosyjskim wojskowym w graniczącym z Ukrainą obwodzie biełgorodzkim rozkazano zaminowanie terenu, by nie dopuścić do rzekomego "przedarcia się dywersyjnych grup sił obrony Ukrainy na terytorium Rosji". Sprawdzany jest też stan uzbrojenia i sprzętu. Biorąc pod uwagę te informacje, błędnym byłoby wykluczanie wrogich prowokacji na granicy - oznajmił.