Plecy małej ukraińskiej dziewczynki w pieluszce, a na nich imię, nazwisko, data urodzenia i telefony kontaktowe. Jedno zdjęcie, które mówi więcej niż tysiąc słów o okrucieństwie wojny. Dane napisała matka dziewczynki – na wypadek, gdyby sama zginęła w wyniku rosyjskiej agresji, a jej córka przeżyła.

"Ukraińskie matki wypisują na ciałach swoich dzieci dane do rodziny - na wypadek gdyby zginęły, a ich dzieci przeżyły. A Europa wciąż rozmawia o gazie" - taki post zamieściła na Twitterze niezależna ukraińska dziennikarka Anastazja Lapatina.

Na fotografii dołączonej do tego posta widać plecy półtorarocznej Wery. Zdjęcie zamieściła kilka dni temu na Instagramie jej mama, Sasza. Jak tłumaczyła, to na wypadek, gdy jej samej coś się stało, a ktoś odnalazł Werę.

W kolejnym poście kobieta poinformowała, że ona i dziewczynka są już bezpieczne. Jak jednak podkreśliła, wciąż nie jest w stanie wyrzucić kartki, na której zapisała te same dane.

Od początku wojny zginęło 165 ukraiński dzieci

Z Ukrainy cały czas napływają przerażające informacje nt. zbrodni popełnianych przez rosyjskie wojsko. Jak podała dziś ukraińska rzeczniczka praw człowieka Ludmyła Denisowa,  od początku wojny na Ukrainie zginęło 165 dzieci, a 266 zostało rannych. Dane te nie są ostateczne, ponieważ nie ma możliwości prowadzenia śledztw w miejscach aktywnych działań wojennych i na terytoriach tymczasowo okupowanych.

W niedzielę Denisowa informowała, że do Rosji i tzw. Donieckiej Republiki Ludowej Rosjanie siłą wywieźli prawie 40 tys. mieszkańców oblężonego przez wojska rosyjskie Mariupola na południowym wschodzie Ukrainy.

Denisowa podkreśliła, że dokładne oszacowanie liczby wywiezionych osób jest utrudnione przez to, że ludziom zabierane są ukraińskie dokumenty. "Raszyści (Rosjanie) rozdzielają rodziców od dzieci. Ze szpitala w Mariupolu wywieziono 17 dzieci, które były tam leczone. Ich rodzice pozostali i byli ewakuowani do Zaporoża" - napisała rzeczniczka.

Wczoraj z kolei ukraińskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych informowało, że Rosjanie masowo wykorzystują zabronione miny-pułapki, a wycofując się minują obiekty spożywcze, prywatne mieszkania i zwłoki ludzi. "Agresorzy świadomie minują zabawki i błyszczące przedmioty, na które mogą zwrócić uwagę dzieci. Tak chcą zabić naszą przyszłość" - oznajmił resort.

Dzieci wykorzystywane jako "żywe tarcze"

W ubiegłym tygodniu resort obrony Ukrainy, powołując się na świadków, informował też, że Rosjanie wykorzystują dzieci jako żywe tarcze. Rosyjscy żołnierze wzięli na zakładników miejscowe dzieci. Posadzili je w ciężarówkach. Celem tych działań było ubezpieczenie kolumny w ruchu - opowiadali mieszkańcy wsi Nowy Byków w obwodzie czernihowskim na północy kraju.

Jak dodał rzecznik resortu obrony Ukrainy Ołeksandr Motuzjanyk, dzieci odbierane są też rodzicom, jako gwarancja, że miejscowa ludność nie poda ukraińskiemu wojsku danych na temat przemieszczania się rosyjskich kolumn z wojskowym sprzętem.

Według ukraińskiego wywiadu, podobne incydenty miały miejsce nie tylko w obwodzie czernihowskim, ale także w okolicach Kijowa, Sum i Zaporoża.

"O wszystkich przypadkach takiego postępowania wobec dzieci zostaną powiadomione międzynarodowe sądy" - zadeklarował ukraiński wywiad.