Europejscy liderzy analizują możliwość utworzenia 40-kilometrowej strefy buforowej wzdłuż linii frontu w Ukrainie jako element potencjalnego porozumienia pokojowego - informuje portal Politico, powołując się na rozmowy z pięcioma europejskimi dyplomatami. Pomysł budzi jednak poważne wątpliwości wśród sojuszników NATO, a Stany Zjednoczone nie są zaangażowane w negocjacje. Niejasne pozostają szczegóły dotyczące głębokości strefy, liczby żołnierzy oraz gotowości Kijowa do ewentualnych ustępstw terytorialnych.
- Politico poinformowało, że europejscy przywódcy rozważają utworzenie 40-kilometrowej strefy buforowej w Ukrainie jako jeden z możliwych scenariuszy zawieszenia broni, jednak nic nie wiadomo o szczegółach tego rozwiązania, a Kijów może nie zaakceptować planu ze względu na potencjalne ustępstwa terytorialne.
- Według portalu Stany Zjednoczone nie są zaangażowane w rozmowy dotyczące strefy buforowej, a większość ciężaru ewentualnej operacji miałaby spocząć na europejskich sojusznikach, głównie Francji i Wielkiej Brytanii. Polska i Niemcy zadeklarowały, że nie wyślą swoich wojsk do patrolowania strefy.
- Wśród państw NATO narastają obawy dotyczące skuteczności i bezpieczeństwa takiego rozwiązania, w tym ryzyka osłabienia obrony wschodniej flanki Sojuszu Północnoatlantyckiego oraz zagrożenia dla ukraińskich miast.
Portal Politico podał w piątek, powołując się na pięciu europejskich dyplomatów, że przywódcy krajów Starego Kontynentu rozważają utworzenie 40-kilometrowej strefy buforowej wzdłuż linii frontu w Ukrainie w ramach porozumienia pokojowego. Według źródeł, z którymi rozmawiał portal, jest to jeden z kilku rozważanych scenariuszy na zawieszenie broni.
Urzędnicy nie są zgodni co do tego, jak głęboka może być rzeczywista strefa i nie jest jasne, czy Kijów zaakceptuje plan, ponieważ prawdopodobnie wiązałoby się to z ustępstwami terytorialnymi. Wydaje się, że Stany Zjednoczone nie są zaangażowane w rozmowy na temat strefy buforowej - podkreśliło Politico.
Zdaniem Politico sam fakt rozmów o strefie buforowej wskazuje na desperację sojuszników z NATO w poszukiwaniu rozwiązania dla wojny, która trwa już blisko cztery lata. Serwis zauważył, że Rosja nie wykazuje skłonności do zakończenia konfliktu - w czwartek Moskwa ostrzelała Kijów, zabijając co najmniej 21 osób i uszkadzając przedstawicielstwo Unii Europejskiej.
(Europejczycy) chwytają się brzytwy - powiedział portalowi Jim Townsend, były urzędnik Pentagonu, który nadzorował Europę i politykę NATO w administracji Baracka Obamy. Rosjanie nie boją się Europejczyków. A jeśli myślą, że kilku brytyjskich i francuskich obserwatorów powstrzyma ich przed wkroczeniem na Ukrainę, to są w błędzie - dodał.
Niepokój budzi również liczba żołnierzy potrzebnych do patrolowania granicy. Choć urzędnicy mówią o liczbie od 4 tys. do ok. 60 tys., to dotychczas nie zostały podjęte żadne zobowiązania, a prezydent Donald Trump wycofał się z potencjalnej obecności wojsk amerykańskich.
NATO już teraz ma trudności z przygotowaniem liczących 300 tys. sił do obrony wschodniej flanki Sojuszu Północnoatlantyckiego przed ewentualnym rosyjskim atakiem. Przy tym - jak podkreślili w rozmowie z portalem dwaj dyplomaci - mieliby oni pełnić podwójną funkcję: zarówno patrolować strefę zdemilitaryzowaną, jak i szkolić ukraińskich żołnierzy.
Według jednego z europejskich urzędników, członkowie NATO czekają na kluczowe szczegóły, takie jak zasady zaangażowania wojsk Sojuszu Północnoatlantyckiego na linii frontu, sposoby zarządzania rosyjską eskalacją oraz tego, czy będą potrzebować państw trzecich do patrolowania tego obszaru, jeśli Kreml sprzeciwi się rozmieszczeniu wojsk sojuszniczych w strefie buforowej. Wszyscy starają się jak najszybciej podjąć działania w sprawie gwarancji bezpieczeństwa, aby Trump nie zmienił zdania - powiedział jeden z europejskich urzędników.
Francuskie i brytyjskie siły zbrojne prawdopodobnie miałyby stanowić trzon wojsk zagranicznych, a kraje te namawiają innych sojuszników, aby pomogli w dostarczeniu zasobów wojskowych. Niepokoi to jednak członków NATO z państw sąsiadujących z Rosją, jak np. Polskę, która wyraziła obawy, że w rezultacie tego rozwiązania kraj będzie bardziej podatny na rosyjski atak. Sojusznicy obawiają się, że większe zaangażowanie wojsk odciągnęłoby uwagę od obrony wschodniej flanki NATO.
Niektórzy sojusznicy wyrazili zaniepokojenie, że utworzenie strefy buforowej może w rzeczywistości narazić ukraińskie miasta na dalsze ryzyko ataku lub ponownej inwazji ze strony Rosji. Ich zdaniem - jak przekazał portalowi jeden z europejskich urzędników - rozwiązanie to nie jest zbyt rozsądne w przypadku przeciwnika, który nie negocjuje z dobrą wolą.
Maleńka Estonia zapowiedziała, że wyśle pewne siły, a Polska i Niemcy stwierdziły, że tego nie zrobią. Według innego europejskiego urzędnika sojusznicy przewidują, że to ukraińskie wojska będą stanowić lwią część sił.


