Groźby pod adresem Zachodu nie są niczym nowym, ale czwartkowe przemówienie Władimira Putina wskazuje na jego coraz większą pewność, że wojna na Ukrainie zaczyna iść po jego myśli - komentują brytyjskie media.

Analityk wojskowy Sean Bell ocenił w stacji Sky News, że groźby Putina nie są tak poważne, jak się mogą wydawać na pierwszy rzut oka, bo podobne już składał w przeszłości. 

Od momentu, gdy Zachód zaangażował się w dostarczanie broni, Rosja wymachiwała szabelką na temat konsekwencji potencjalnej eskalacji w kierunku konfliktu nuklearnego, ale najwyraźniej do tej pory były to w dużej mierze puste groźby - powiedział Bell. Dodał jednak, że przemówienie odzwierciedlało "rosnącą pewność siebie" Putina co do kierunku wojny, o czym świadczy "popisywanie się" rosyjskimi zasobami wojskowymi. 

Moskiewska korespondentka Sky News, Diana Magnay również podkreśliła, że Putin nie po raz pierwszy grozi nuklearną eskalacją, co nie przeszkadza mu obarczać Zachód winą za wzrost napięcia. 

"Kiedy oskarża Zachód o pewne zachowania, to często dlatego, że sam właśnie w taki sposób postępuje. Pytanie zawsze brzmi, ile w tym blefu, a ile nie, co samo w sobie jest istotą odstraszania nuklearnego. Jest to gra, w którą Putin umie grać bardzo dobrze" - napisała na portalu Sky News. 

Dziennik "Financial Times" zwraca uwagę, że czwartkowe nuklearne groźby Putina były najbardziej bezpośrednimi od początku wojny na Ukrainie. Ale cytowani przez tę gazetę eksperci również uważają, że prawdopodobieństwo użycia przez Rosję broni jądrowej w rzeczywistości jest niewielkie. 

Andriej Kolesnikow, ekspert Carnegie Endowment for International Peace w Moskwie, powiedział, że mimo retoryki Putina, Kreml obawia się konfliktu nuklearnego, a szantaż nuklearny stał się dla Putina bardziej rytuałem, niż realną groźbą. 

Z kolei Kirył Rogow z Instytutu Nauk o Człowieku w Wiedniu, ocenił, że ostatnie sukcesy Rosji na froncie oznaczają, że Putin jest mniej skłonny do rozważania użycia broni jądrowej, niż we wcześniejszej fazie wojny, kiedy niepowodzenia oznaczały "egzystencjalne zagrożenie dla reżimu Putina". 

"Times" zauważył z kolei, że przemówienie Putina było w istocie bardzo przewidywalne. "Przed przemówieniem Putina analitycy przewidywali, że powtórzy on znane tematy, od ‘heroicznej’ walki Rosji na Ukrainie, po perfidię i kulturową degenerację Zachodu oraz szybki rozwój rosyjskiej broni. Pierwsza godzina potwierdziła te podejrzenia" - napisał dziennik. 

"Daily Telegraph" pisze natomiast w komentarzu, że groźby nuklearne są obliczone, by zniechęcić Zachód do dalszej pomocy Ukrainie. "Odniósł się do widma (nierealistycznego) zaangażowania NATO na Ukrainie za pomocą swojej zwykłej mieszanki historycznych analogii i gróźb nuklearnych. Odwołujące się do przeszłych interwencji na ziemiach rosyjskich, przesłanie Putina jest dwojakie: Ukraina jest rosyjską ziemią, a Rosja jest gotowa do eskalacji do najwyższej stawki, domyślnie grożąc konfliktem nuklearnym jako środkiem odstraszania przed zachodnią interwencją. Jest to niewątpliwie przesłanie przeznaczone dla deeskalacjonistów bliskich kręgom władzy w Waszyngtonie i Berlinie" - ocenia publicystka tej gazety Jane McGlynn.