Nacjonalizacja największego francuskiego koncernu energetycznego EDF i przyspieszenie rozwoju sieci elektrowni atomowych zapowiedziała premier Francji Elisabeth Borne. To odpowiedź francuskiego rządu na kryzys energetyczny, związany z agresywną polityką prezydenta Rosji Władimira Putina i wojną w Ukrainie. "Nie możemy pozostać uzależnieni od rosyjskiego gazu i ropy!" - podkreśliła Borne, przemawiając w Zgromadzeniu Narodowym.

Przedstawiając w Zgromadzeniu Narodowym kierunki polityki nowego francuskiego rządu premier Elisabeth Borne zasugerowala, że celem nacjonalizacji wielkiego koncernu EDF jest dążenie do odzyskania przez Francję suwerenności energetycznej, bo strategiczne decyzje przestaną być hamowane obawą przed ewentualnymi negatywnymi reakcjami prywatnych akcjonariuszy. Chodzi m.in. o kosztowną modernizacją istniejących już francuskich elektrowni i budowę nowych. "Nie możemy pozostać uzależnieni od gazu i ropy naftowej z Rosji! Zdobędziemy naszą suwerenność dzięki elektrowniom jądrowym i odnawialnym źródłom energii!" - oświadczyła Borne, przemawiając w niższej izbie parlamentu. 

Przypomnijmy, że francuskie państwo ma już w tej chwili 85 proc. udziałów w energetycznym gigancie EDF. Zapowiedziana nacjonalizacja oznaczać będzie przejęcie dodatkowych 15 procent, które znajdują się w rękach prywatnych udziałowców.

Szefowa francuskiego rządu zapowiedziała też walkę z inflacją. 

Jednocześnie centrystka Elisabeth Borne potwierdziła też wolę przeprowadzenia reformy, która zakłada podwyższenie wieku emerytalnego we Francji. Zaapelowala do opozycji, by nie blokowała działań rządu wobec coraz bardziej napiętej sytuacji międzynarodowej - związanej z agresywną polityką Rosji i rosnącą inflacją. Mimo to lewicowa opozycja złożyła wniosek o wotum nieufności dla rządu. Głosowanie ma się odbyć w najbliższych dniach, ale wszystko wskazuje na to, że gabinet Elisabeth Borne nie upadnie, bo prawicowe partie opozycyjne zapowiedziały wstrzymanie się od glosu. 

W niedawnych wyborach prezydenckich obóz prezydenta Emmanuela Macrona stracił bezwzględną większość w Zgromadzeniu Narodowym, czyli niższej izbie francuskiego parlamentu. Premier Elisabeth Borne nie udało się stworzyć szerszej koalicji rządowej, w której skład wchodziłoby co najmniej jedno z opozycyjnych ugrupowań - co umożliwiłoby odzyskanie obozowi centrysty Emmanuela Macrona bezwzględnej większości w Zgromadzeniu Narodowym. Wielu paryskich komentatorów podkreśla, że w tej sytuacji francuski rząd może w zasadzie w każdej chwili upaść. Wystarczy bowiem, że po zgłoszeniu wniosku o wotum nieufności wszystkie opozycyjne frakcje zagłosują przeciwko gabinetowi Elisabeth Borne.