Z policyjnego magazynu w Łodzi zginęło ponad 4 tysiące opakowań dopalaczy - poinformował "Express Ilustrowany". Środki zostały skonfiskowane w październiku ubiegłego roku właścicielowi sieci sklepów z dopalaczami Dawidowi Bratce. Zdaniem gazety, ich wartość szacuje się na 60 tys. złotych.

Od 17 listopada ubiegłego roku policjanci z Komendy Wojewódzkiej prowadzili oględziny zarekwirowanych dopalaczy. Liczyli je i opisywali. Prace zakończyli 2 grudnia 2010 r. Okazało się wtedy, że spośród 17 tys. sztuk jednego z rodzajów dopalaczy (taka ilość była podana w dokumentacji) brakuje 4,2 tys. opakowań - powiedział prokurator Krzysztof Kopania.

Policjanci zawiadomili prokuraturę. Co ciekawe, w niewyjaśniony sposób zwiększyła się liczba innych dopalaczy. Przybyło ich kilka lub nawet o kilkadziesiąt sztuk - pisze "Express Ilustrowany".

Na początku października inspekcja sanitarna zamknęła wszystkie sklepy z dopalaczami. 6 października Dawid Bratko, zwany "królem dopalaczy" wbrew zakazowi próbował otworzyć sklep w Łodzi. Zerwał plomby, stanął za ladą i sprzedał opakowanie dopalaczy. Został zatrzymany. Jednak łódzki sąd nie uwzględnił wniosku prokuratury o aresztowanie Bratki na trzy miesiące.