Właściciele zamkniętych firm, handlujących substancjami psychoaktywnymi, zwrócili się ze skargami do Rzecznika Praw Obywatelskich prof. Ireny Lipowicz - informuje "Rzeczpospolita". Rzecznik uznała jednak, że na razie nie ma podstaw do interwencji.

Do tej pory wpłynęło osiem takich skarg. Ich autorzy uważają, że decyzje głównego inspektora sanitarnego o zamykaniu ich firm były nieprawidłowe i oczekują interwencji rzecznika.

Wszystkie skargi są niemal identyczne, pisane według jednego szablonu. Właściciele firm przytaczają w nich długą listę przepisów, które - ich zdaniem - miały zostać naruszone w związku z październikową akcją przeciwko placówkom handlującym dopalaczami. Uważają, że złamano przepisy dotyczące wolności gospodarczej, prawa własności, gwarancji nietykalności i wolności osobistej, a także uregulowania odnoszące się do przepadku rzeczy.

Pracownicy inspekcji sanitarnej i policjanci w październiku weszli do ponad tysiąca sklepów z dopalaczami. Ofensywę uruchomiono po serii zatruć młodych ludzi, którzy zażywali te substancje. Dotąd dopalacze sprzedawano legalnie, np. jako "przedmioty kolekcjonerskie".

W efekcie akcji większość sklepów z dopalaczami została zamknięta. Do badań pobrano próbki, m.in popularnego Tajfuna, podejrzewając, że są w nim zakazane substancje. Jak w środę pisała "Rz", z nieoficjalnych informacji wynika, że pierwsze wyniki analiz potwierdziły obecność w dopalaczach narkotyków: amfetaminy, haszyszu i konopi indyjskich.

Minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski chce, by za sprzedaż dopalaczy nieletnim groziły nawet trzy lata więzienia.