Polski rząd nie zamierza zmieniać przepisów antydopalaczowych, mimo że po dwóch miesiącach ich obowiązywania te niebezpieczne środki odurzające są coraz bardziej dostępne w internecie - ustaliła reporterka RMF FM Agnieszka Witkowicz. Internetowych sprzedawców dopalaczy nie ściga teraz w praktyce nikt.

Przedstawiciele policji i rządu bezradnie rozkładają ręce: jeśli dopalacze są oferowane przez zagraniczne serwery, nie można nic zrobić. W innych krajach Unii Europejskiej te środki są legalne i trafiają do Polski w myśl zasady wolnego handlu. Nie bardzo można więc kogokolwiek ukarać.

Możemy analizować zakres odpowiedzialności kuriera, który dostarcza przesyłkę z dopalaczami, ale tylko w zakresie, w którym bylibyśmy w stanie udowodnić, że on wiedział, co dostarcza - mówi naszej reporterce minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski, przyznając równocześnie, że byłoby to bardzo trudne.

Przepisy są skonstruowane tak, że policja nie może nawet w ramach prowokacji kupić dopalaczy przez internet. Również inspektorzy sanitarni mają w tym przypadku związane ręce. Jak dowiedziała się nasza reporterka, o pomoc mają prosić celników monitorujących przesyłki pocztowe. Ale to pieśń przyszłości, bo nie ma jeszcze żadnej umowy w tej sprawie.