Szwedzki biegacz narciarski Emil Jonsson opracował tajną broń na igrzyska zimowe w Vancouver. To specjalnie przygotowane przez niego kijki. Pracował nad nimi trzy lata i wierzy, że dzięki nim powróci z igrzysk ze złotym medalem.

Właśnie w kijkach leży tajemnica medalu w Vancouver. W biegach narciarskich trudno jest wymyślić coś nowego i dlatego liczą się nawet najmniejsze i niedoceniane niuanse i każda tysięczna sekundy możliwa do urwania - powiedział Jonsson szwedzkiemu dziennikowi "Aftonbladet".

Narciarz - nazywany w reprezentacji "materiałowym narwańcem" - jest znany z próbowania nowinek technicznych, dotyczących zarówno stroju, jak i sprzętu. Już od kilku tygodni trenuje z nowymi kijkami pomalowanymi na złoty kolor, które po każdym treningu zamyka w skrzyni z szyfrowym zamkiem. Pracowałem nad tymi kijkami trzy lata. Teraz jest to moja największa tajemnica na wagę złotego medalu i dlatego szczegóły podam dopiero po olimpiadzie. Teraz mogę tylko powiedzieć, że moje kijki są lżejsze niż te seryjnie produkowane i posiadają specjalnie opracowane i uszyte przeze mnie paski na dłoni - ujawnił Jonsson. Dodał, że długość kijków jest dopasowana z milimetrową precyzją do jego nowej techniki odpychania się z uwzględnieniem profilu trasy olimpijskiej. Teraz na każdym odepchnięciu mogę zyskać tysięczne sekundy, co przy ich ilości w trakcie całego biegu może dać znaczący wynik - zaznaczył.

Zdaniem Jonssona, kijki odegrają kluczową rolę podczas finiszów na stadionie w Whistler. Tam finisz będzie trwał mordercze 45 sekund, co oznacza około 60 odepchnięć w chwili, kiedy biegacz posiada już ostatnie rezerwy sił. Dla porównania w zawodach Pucharu Świata finisze trwają zwykle 24-25 sekund - wyjaśnił Jonsson.