Nieprzyjemny upadek miała w trakcie wczorajszego treningu Justyna Kowalczyk. Na szczęście dwukrotnej medalistce igrzysk olimpijskich w Vancouver w biegach narciarskich nic poważnego się nie stało. Jak zapewnił jej trener Aleksander Wierietielny, zawodniczka jest obolała, ale zdrowa. Wypadek miał miejsce na jednym z zakrętów podczas zjazdu.

Jest poobijana, troszkę jęczy, ale żyje. Zjazdy były bardzo szybkie, a zakręty ostre i oblodzone, nie zawsze dobrze wyprofilowane. Na takich trasach jest bardzo łatwo, by narty się wyślizgnęły spod nóg. Justyna leżała na boku, ale nic wielkiego się nie stało - opisał sytuację Wierietielny. Uspokoił jednocześnie, że do jutrzejszego biegu sztafetowego, w którym Kowalczyk wystąpi na drugiej zmianie, będzie w pełni przygotowana, a do rywalizacji podchodzi bardzo poważnie.

Przed dwukrotną medalistką tych igrzysk (dotąd wywalczyła srebro w sprincie i brąz w biegu łączonym) są jeszcze dwa starty - w sztafecie oraz w sobotę na 30 km ze startu wspólnego.

Marit Bjoergen bez "lekarstw" nie miałaby czego tu szukać - mówiła Justyna Kowalczyk. Polka po prostu nie umie przegrywać - odpowiadała jej norweska biegaczka - pisze na swoim blogu specjalny wysłannik RMF FM do Vancouver Kuba Wasiak . Jego relacji oraz informacji z olimpijskich aren wysłuchacie codziennie w specjalnych Faktach Olimpijskich.