W ciągu czterech miesięcy Unia Europejska będzie gotowa do przesyłania gazu na Ukrainę - ogłosił premier Donald Tusk. W ten sposób Bruksela chce zabezpieczyć Kijów przez szantażem energetycznym ze strony Rosji.

Mówimy nie o akcji ratunkowej na wypadek tej zimy, tylko o takiej przebudowie systemu energetycznego na Ukrainie, żeby mogli sobie handlować energią, z kim chcą - także z Rosją, ale żeby to nie powodowało politycznej zależności - podkreślił Tusk podczas rozmowy z dziennikarzami na pokładzie samolotu, którym wracał do kraju. To jest pewnie dość odległa perspektywa, ale mamy po stronie ukraińskiej rozmówców, którzy rozumieją, że to otwarcie na współpracę energetyczną z Europą ma dla Ukrainy absolutnie kluczowe znaczenie - dodał.

Podsumowując swoje europejskie tournée, w trakcie którego spotykał się z unijnymi przywódcami, Tusk podkreślił, że udało mu się przekonać rozmówców do mówienia ws. Ukrainy jednym głosem. Dobrym efektem tych spotkań są deklaracje od wszystkich moich rozmówców, bez wyjątku, że podpisanie umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą nie może być traktowane jako finał tej "europejskiej przygody" Kijowa. Jeszcze nie każdy jest gotów mówić o tym, że perspektywa europejska dla Ukrainy jest realna, ale wszyscy - także ci, którzy byli sceptyczni - mówią o tym, że podpisanie umowy stowarzyszeniowej nie musi być końcem tego europejskiego przedsięwzięcia - zaznaczył premier.

Przyznał też, że Unii pozostało na działanie niewiele czasu. Działajmy, ale miejmy świadomość, że kiedy skończą się igrzyska w Soczi, Rosjanie mogą być mniej cierpliwi - jeśli to jest właściwe słowo. Skończy się też czas, kiedy urzęduje Serhij Arbuzow (p.o. premiera Ukrainy - przyp. red.) z rządem tymczasowym, za chwilę kończy się pierwszy kwartał pomocy rosyjskiej, więc z końcem lutego, na początku marca, znowu wylądujemy - moim zdaniem - w miejscu krytycznym. Dlatego jest rzeczą tak ważną, żeby przyzwyczaić stolice europejskie do stałego wysiłku - podkreślił.

Przekonał Paryż, poległ w Berlinie

Zobacz również:

Na rozpoczęcie europejskiego tournée Tusk zawitał w środę do Budapesztu, gdzie rozmawiał z premierami krajów Grupy Wyszehradzkiej. Następnego dnia był w Brukseli, gdzie spotkał się z szefem Komisji Europejskiej Jose Manuelem Barroso i przewodniczącym europarlamentu Martinem Schulzem. W czwartek wieczorem w Paryżu razem z prezydentem Francji Francois Hollandem przekonywał, że UE musi mówić jednym głosem w sprawie Ukrainy. W piątek natomiast spotkał się w Berlinie z kanclerz Niemiec Angelą Merkel, a po południu w bazie RAF w Oxfordshire rozmawiał z premierem Wielkiej Brytanii Davidem Cameronem. Po tym drugim spotkaniu nie wydano - wbrew zapowiedziom - żadnego oświadczenia. Po pierwszym natomiast Tusk i Merkel wystąpili na wspólnej konferencji prasowej, po której stało się jasne, że niemiecka kanclerz nie jest entuzjastką propozycji szefa polskiego rządu, który chciał zaproponować Ukraińcom np. ograniczenie wiz albo dodatkową pomoc finansową. W tej chwili koncentrujemy się na uspokojeniu sytuacji na Ukrainie. Wszelkie rozmowy o pieniądzach czy wizach odkładamy na przyszłość - ucięła temat Merkel.

Oznacza to, że na razie pieniądze na budowę demokracji na Ukrainie oprócz Polaków chcą wyłożyć tylko Francuzi, Węgrzy, Czesi i Słowacy.