"To był bardzo ciężki mecz przeciwko zawodniczce z czołówki rankingu, no i w pewnym momencie omal się nie skończył, bo musiałam bronić trzy meczbole" - powiedziała Agnieszka Radwańska po wygranym spotkaniu z Wierą Zwonariewą (1:6, 6:2, 7:5). Dziś "Isia" zmierzy się z Czeszką Petrą Kvitovą. Stawką spotkania będzie awans do 1/2 finału.

To jest turniej, w którym grają najlepsze tenisistki świata, więc trzeba tu walczyć do ostatniej piłki, tak jak ja zrobiłam dzisiaj. Udało mi się, choć końcówka była bardzo nerwowa. Byłam już właściwie na przegranej pozycji - skomentowała krakowianka.

Dziś Agnieszka Radwańska zmierzy się z Petrą Kvitovą, zwyciężczynią wielkoszlemowego Wimbledonu.

Wiem, że brakuje mi wygranego seta, żebym była w półfinale, więc będę musiała dać z siebie wszystko. Ostatnio grałyśmy na trawie w Eastbourne, gdzie przegrałam właściwie o dwie piłki. Dlatego jestem dobrej myśli. Oczywiście nie będzie łatwo, bo Petra jak ma dobry dzień, to jest bardzo trudno z nią wygrać. Znowu będę grać pod presją, ale jestem do tego przyzwyczajona od kilku tygodni - przyznała "Isia".

Mecz pełen emocji, podobnie jak finał z Petkovic w Pekinie. Było jeszcze parę podobnych spotkań, ale to było chyba jednak najbardziej emocjonujące. Ze Zwonariewą zawsze jest przede wszystkim wojna nerwów. Wiera potrafi dobrze grać. Była już w finałach Wielkiego Szlema, była druga na świecie. Pokazała kawał dobrego tenisa, ale mentalnie Agnieszka nad nią górowała. Zresztą wygrała dzisiaj hartem ducha, na nawierzchni, która nie bardzo jej odpowiada. Ten trzeci meczbol dzisiaj był trochę cudowny, więc kto wie, czy nie będzie trzeba do Częstochowy podejść. Ale teraz trzeba już myśleć o meczu z Kvitovą. Jeśli Agnieszka chce być w półfinale, to musi zagrać jak najlepiej i wtedy jest w stanie go wygrać, a przynajmniej seta - powiedział Tomasz Wiktorowski, trener pomagający Radwańskiej.