Agnieszka Radwańska podkreśliła, że w przegranym meczu 1/8 finału Wimbledonu pod względem wydolności czuła się dobrze, ale "siadły" jej nogi. Tenisistka przyznała też, że przed turniejem w Londynie wzięłaby w ciemno dotarcie do czołowej "16".

Agnieszka Radwańska podkreśliła, że w przegranym meczu 1/8 finału Wimbledonu pod względem wydolności czuła się dobrze, ale "siadły" jej nogi. Tenisistka przyznała też, że przed turniejem w Londynie wzięłaby w ciemno dotarcie do czołowej "16".
Agnieszka Radwańska /PAP/EPA/WILL OLIVER /PAP/EPA

Rozstawiona z "dziewiątką" Radwańska przegrała z Rosjanką Swietłaną Kuzniecową (7.) 2:6, 4:6. Na wstępie konferencji prasowej Polka była przybita porażką i cicho opowiadała o poniedziałkowym spotkaniu.

Sam początek trochę uciekł za szybko. Cztery gemy i nagle ich nie było. Potem ciężko było wrócić, bo to jednak dwa “breaki" do tyłu. Drugi set był wyrównany i były szanse. Na pewno szkoda ostatniego gema. Swietłana to jednak zupełnie inna zawodniczka niż wcześniejsze rywalki. Tu każda piłka, każdy gem miał znaczenie i ciężko to było odrobić. Rosjanka gra bardzo solidnie. Ostatnie dwa lata ma bardzo dobre. Jest pewna siebie na każdej nawierzchni. Na pewno to jeden z jej lepszych sezonów - analizowała.

W czerwcu krakowianka zmagała się z infekcją wirusową, która wyłączyła ją na pewien czas z treningu i osłabiła. W efekcie do Londynu przyjechała bez odpowiedniego przygotowania.

Fizycznie na pewno zabrakło i to sporo, a z taką przeciwniczką ma to bardzo duże znaczenie. Pod względem wydolności w porównaniu z pierwszym spotkaniem czułam się dziś dużo lepiej. Nie miałam ani zadyszki i widziałam jedną piłkę, a nie trzy - bo tak też bywało. Ale niestety, nogi “siadły" i to bardzo. Jakbym miała ciężarki doczepione i było coraz gorzej. Tak to jest, jak nie ma się przygotowania przed turniejem. Te mecze trochę sił kosztują i to mimo dnia przerwy - zaznaczyła.


Polka na pytanie, czy biorąc pod uwagę kłopoty zdrowotne przed londyńskim turniejem wzięłaby w ciemno czwartą rundę, odparła twierdząco. W poprzednim sezonie zatrzymała się na tym samym etapie.

Po tym jak się czułam, to chyba bym ją wzięła. Każdy mecz był tu na styku i wiemy, jak bywa z losowaniem. Naprawdę można trafić bardzo źle. Na pewno ta czwarta runda, po tych wszystkich przebojach, jest cenniejsza niż ta z ubiegłego roku. To takie minimum w Wielkim Szlemie - drugi tydzień. Wiadomo, jak się już tu jest i się gra, to niezależnie od możliwości, chce się więcej, ale nie zawsze się da - powiedziała. Przyznała, że występ w Londynie doda jej pewności siebie przed kolejnymi startami. Nie martwi się ona jednak zbytnio tym, że w drugiej części roku przyjdzie jej bronić dużej liczby punktów rankingowych.

(mn)