Ze względów bezpieczeństwa kibicom wchodzącym na korty Wimbledonu, na których od poniedziałku toczy się wielkoszlemowy turniej tenisowy, zakazano wnoszenia własnych termosów z gorącą kawą lub herbatą. Według relacji londyńskich mediów, ochroniarze bezpardonowo konfiskują termosy podczas przeszukania toreb i plecaków. Za zakup ciepłego napoju na terenie kortu kibice muszą zaś słono zapłacić: filiżanka kawy kosztuje 2,30 funta, a herbaty - 2,10.

Oficjalnym uzasadnieniem zakazu wnoszenia termosów jest wykorzystanie szybkowarów do konstrukcji ładunków wybuchowych przez dwóch braci - imigrantów z Czeczenii - podczas ubiegłorocznego maratonu w Bostonie. W wyniku zamachu zginęły trzy osoby, a ponad sto zostało rannych.

Na obiekt All England Clubu nie wolno też przychodzić z pudełkami do chłodzenia ani ze składanymi krzesełkami kempingowymi. Ten ostatni zakaz jest szczególnie dotkliwy, gdyż podobne siedziska są w powszechnym użyciu m.in. w kolejkach po bilety, których kupno łączy się z wielogodzinnym czekaniem. Szczęśliwi nabywcy nie mają później co z nimi zrobić.

Tymczasem firma ochroniarska G4S, która do tego stopnia okazała się nieprzygotowana do olimpiady w Londynie w 2012 roku, że zamiast niej zostało zmobilizowane wojsko, wciąż liczy, że tym razem wyróżni się pozytywnie.

(edbie)