Stany Zjednoczone zintensyfikują naloty na cele dżihadystów z Państwa Islamskiego w Iraku i Syrii - oświadczył w Senacie minister obrony Ashton Carter. Szef Pentagonu nie wykluczył też innych "bezpośrednich działań" naziemnych.

Stany Zjednoczone zintensyfikują naloty na cele dżihadystów z Państwa Islamskiego  w Iraku i Syrii - oświadczył w Senacie minister obrony Ashton Carter. Szef Pentagonu nie wykluczył też innych "bezpośrednich działań" naziemnych.
Ashton Carter /PAP/EPA/JIM LO SCALZO /PAP/EPA

Przewidujemy intensyfikację naszej kampanii powietrznej - oświadczył Carter. Nie będziemy też powstrzymywać się przed wspieraniem partnerów w atakach na IS lub prowadzeniem takich działań samodzielnie, czy to poprzez uderzenia z powietrza, czy poprzez bezpośrednie operacje naziemne - dodał. Nie sprecyzował jednak, w jakich okolicznościach USA mogłyby samodzielnie prowadzić takie operacje. Zapewnił jednocześnie, że w sytuacji, gdy Stanom Zjednoczonym udaje się zlokalizować dżihadystów, "żaden cel nie jest poza (naszym) zasięgiem".

Szef Pentagonu ujawnił, że USA i kierowana przez nie międzynarodowa koalicja przewidują skierowanie do walki z Państwem Islamskim większej liczby myśliwców i przeprowadzanie większej liczby  nalotów, w tym na cele "o dużym znaczeniu", dzięki temu, że dysponują coraz lepszymi informacjami wywiadowczymi. Carter powiedział też, że walka z IS koncentruje się na mieście Rakka w północnej Syrii, które dżihadyści uznali za swą stolicę, oraz na Ramadi, stolicy prowincji Anbar w środkowym Iraku. Ale przyznał jednocześnie, że wciąż nie udało się tam poczynić zbyt dużych postępów.

(mn)