Posłowie Platformy Obywatelskiej Cezary Tomczyk i Tomasz Siemoniak zapowiedzieli złożenie zawiadomienia do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez premiera Mateusza Morawieckiego. Chodzi o sprawę rosyjskiej rakiety znalezionej w lesie pod Bydgoszczą. PO zarzuca szefowi rządu niedopełnienie obowiązków i okłamywanie opinii publicznej w tej sprawie.

"Rzeczpospolita" ujawniła dziś, powołując się na dokumenty zabezpieczone przez Najwyższą Izbę Kontroli, że o rosyjskiej rakiecie w polskiej przestrzeni powietrznej już 16 grudnia 2023 r. został poinformowany premier Mateusz Morawiecki i szef resortu obrony Mariusz Błaszczak. Obaj wielokrotnie powtarzali, że dowiedzieli się o tym dopiero w kwietniu, gdy szczątki rakiety odnaleziono w lesie pod Bydgoszczą. 

"Informacja o niezidentyfikowanym obiekcie i tym, kto został o tym poinformowany, znalazła się w dokumentach służby dyżurnej Centrum Operacji Powietrznych, w meldunku doraźnym tej służby, który powstał przed południem tego dnia, oraz w meldunku szczegółowym, który powstał około godziny 2.30 - 17 grudnia" - podała "Rzeczpospolita".

Posłowie PO składają zawiadomienie do prokuratury

Dziś posłowie KO Tomasz Siemoniak i Cezary Tomczyk zapowiedzieli złożenie do prokuratury wniosku o możliwości popełnienia przestępstwa przez premiera Mateusza Morawieckiego ws. rakiety znalezionej pod Bydgoszczą.

Dzisiaj składamy wniosek do polskiej prokuratury. Chcemy zawiadomić o możliwości popełnienia przestępstwa przez pana premiera (Mateusza) Morawieckiego w związku z niedopełnieniem obowiązków, w związku z tym, że okłamał opinię publiczną, w związku z tym, że o sprawie rakiety, która spadła na Polskę wiedział od samego początku - powiedział Tomczyk podczas konferencji prasowej w Sejmie.

Tomczyk ocenił, że najpoważniejszym zarzutem wobec Morawieckiego jest fakt, że miał on wiedzieć od samego początku o upadku rakiety, a w tej sprawie "polskie państwo nie zrobiło nic" przez okres pięciu miesięcy.

Według b. szefa MON Tomasza Siemoniaka, z artykułu dziennika "wyłania się kompletnie inny obraz od tego, co minister Błaszczak, czy premier Morawiecki próbowali przedstawiać". Dowiadujemy się, że premier Morawiecki został natychmiast poinformowany o incydencie z rosyjską rakieta przez dowódcę operacyjnego w rozmowie telefonicznej. W maju premier Morawiecki powiedział, że o całym incydencie dowiedział się pod koniec kwietnia. Więc mamy do czynienia z absolutnym kłamstwem, wprowadzeniem w błąd opinii publicznej w sprawie, która dotyczy bezpieczeństwa państwa - podkreślił Siemoniak.

Rzecznik rządu i MON zaprzeczają

Rzecznik rządu Piotr Müller stwierdził na Twitterze, że informacje podane przed "Rzeczpospolitą" są nieprawdziwe. "Premier nie był informowany w grudniu o incydencie. Nie było też żadnej informacji telefonicznej do premiera, o której mowa w artykule. Podane przez gazetę informacje są kłamstwem" - napisał.

Również Ministerstwo Obrony Narodowej zapewnia, że artykuł "Rzeczpospolitej" zawiera nieprawdziwe informacje .

"Dzisiejsza "Rzeczpospolita" zawiera nieprawdziwe informacje. Zgodnie z faktami przedstawionymi podczas konferencji 11 maja br. szef MON nie był informowany o rakiecie, która pojawiła się w polskiej przestrzeni powietrznej ani o naruszeniu polskiej przestrzeni powietrznej 16.12.2022 roku" - głosi wpis MON na Twitterze.

Postępowanie prokuratury

27 kwietnia minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro poinformował na Twitterze, że prokuratura wszczęła postępowanie w sprawie szczątków obiektu powietrznego znalezionego w lesie pod Bydgoszczą. MON przekazało, że w okolicach miejscowości Zamość, ok. 15 km od Bydgoszczy, znaleziono szczątki niezidentyfikowanego obiektu wojskowego. Resort zapewnił, że nie ma zagrożenia dla mieszkańców.

Dzień później dowódca operacyjny gen. Tomasz Piotrowski powiedział, że "trwają intensywne dochodzenia, sprawdzenia, intensywny dialog między różnego rodzaju instytucjami" w celu ustalenia, w jaki sposób sprzęt mógł się tam znaleźć i jakie jest jego pochodzenie. Nawiązał do wydarzeń z połowy grudnia ub.r., gdy Rosjanie przeprowadzili jeden ze zmasowanych ostrzałów rakietowych Ukrainy. Premier poinformował, że zlecił Błaszczakowi objęcie sprawy osobistym nadzorem.

Dwa tygodnie później szef MON oświadczył, że "procedury i mechanizmy reagowania w sprawie obiektu znalezionego pod Bydgoszczą zadziałały prawidłowo do poziomu dowódcy operacyjnego". Zarzucił gen. Piotrowskiem, że nie poinformował jego ani odpowiednich służb o pocisku, który wleciał w polską przestrzeń powietrzną. Według ministra w sprawozdaniu z 16 grudnia, które otrzymał od DORSZ, znalazła się informacja, że tego dnia "nie odnotowano naruszenia ani przekroczenia przestrzeni powietrznej RP, co - jak później się okazało - było nieprawdą". Dodał, że ewentualne decyzje personalne zostaną podjęte po konsultacji z prezydentem.

BBN oświadczyło dzień później że informacje, którymi dysponuje prezydent, "nie uzasadniają podjęcia decyzji personalnych" dotyczących najwyższej kadry dowódczej Wojska Polskiego, prezydentowi nie przedstawiono też żadnego wniosku w tej sprawie. Gen. Piotrowski zaapelował "o rozsądek i ważenie emocji, abyśmy nie dawali pożywki ambitnemu i agresywnemu przeciwnikowi, byśmy nie dawali się dzielić na grupy; by nigdy więcej nie dochodziło do sytuacji, które pomagają przeciwnikowi, a szkodzą nam".

W wydanym wówczas komunikacie MON oświadczyło, że wnioski raportu przekazanego prezydentowi i premierowi wyraźnie wskazują na zaniedbania Dowódcy Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych i są zbieżne z wynikami przekazanej niedawno MON kontroli NIK.