"Najpewniejszy sposób na zakończenie rozlewu krwi jest prosty: Kaddafi i jego reżim muszą uznać, że ich rządy dobiegły końca" - tak brzmi oficjalny komunikat prezydenta USA w sprawie wydarzeń w Libii. Amerykański departament stanu zapowiedział już, że udzieli powstańcom wszelkiej potrzebnej pomocy na drodze demokratycznych zmian.

Administracja prezydenta USA jest w stałym kontakcie z libijską opozycją, a wysocy ranga urzędnicy Białego Domu stwierdzili, że reżim Kaddafiego przechodzi do historii. Zapewniono też, że na bieżąco informowany jest Barack Obama, który przebywa obecnie z rodziną na wakacjach. Podobno prezydent zażądał meldunków także w nocy.

"Arsenał Kaddafiego może stanowić zagrożenie"

Jeżeli reżim Muammara Kaddafiego upadnie w najbliższym czasie, chaos w Libii może sprawić, że duże zapasy broni, które zgromadził dyktator, wpadną w niepowołane ręce - pisze w internetowym wydaniu "The New York Times", powołując się na wysokiej rangi polityków. Według dziennika, Amerykanie już przygotowują się na taką ewentualność. Niepokój ekspertów wzbudzają zwłaszcza rakiety przeciwlotnicze, które mogą zostać skradzione i sprzedane.

Z arsenału Kaddafiego rzeczywiście zniknęły już niezliczone rakiety, włącznie z przenośnymi pociskami ziemia - powietrze typu SA-7. Specjaliści w USA obawiają się przede wszystkim, że tego rodzaju broń, która może być użyta przeciw cywilnym samolotom, trafi w ręce handlarzy bronią.

"The New York Times" podkreśla jednocześnie, że wysokiej rangi amerykańscy oficerowie już od pewnego czasu dyskretnie spotykali się z przywódcami krajów sąsiadujących z Libią, by ograniczyć nielegalny międzynarodowy obrót bronią z rezerw Kaddafiego. Poza tym, według rozmówcy nowojorskiego dziennika, administracja USA przewiduje, że po upadku dyktatora wyśle w razie konieczności do Libii ekspertów ds. broni, którzy pomogą powstańcom zabezpieczyć szczególnie groźną broń.