Służby ratunkowe w Chile oceniają, że w następstwie sobotniego trzęsienia ziemi zginęło prawdopodobnie tysiąc osób. Oficjalnie potwierdzają śmierć ponad 700 ludzi. Sytuacja w kraju jest coraz gorsza. 10 tysięcy żołnierzy ma zapobiec masowym grabieżom.

Budynki, które cudem przetrwały po sobotnim trzęsieniu ziemi o sile prawie 9 stopni w skali Richtera, teraz walą się od wstrząsów wtórnych. Zdesperowani ludzie kradną żywność i wodę ze zniszczonych sklepów. Zaatakowali nawet wydających wodę strażaków. Na ulicach jest bardzo niebezpiecznie. Turyści w stolicy kraju Santiago oczekują na możliwość wylotu jakimkolwiek samolotem.

Trwa wyścig z czasem. Spod gruzów wciąż słychać wołanie o pomoc. Ocenia się, że uwięzionych mogą być setki osób. Dziś w Chile miał się rozpocząć rok szkolny. Wiadomo, że dzieci nie wrócą do szkół. Wiele z nich zostało bowiem zniszczonych.