"Nie jestem ani zły, ani rozczarowany. Po prostu to przetrawię. To jest dla mnie naprawdę bardzo dobry czas. Ten wynik pokazuje, że jestem w bardzo dobrej dyspozycji. Detale zaważyły, że tak się to skończyło" – tak swój występ podczas sobotniego konkursu skoków narciarskich na igrzyskach w Pjongczang podsumował Stefan Hula. Po pierwszej serii Polak prowadził. Ostatecznie ukończył konkurs na piątym miejscu.

"Nie jestem ani zły, ani rozczarowany. Po prostu to przetrawię. To jest dla mnie naprawdę bardzo dobry czas. Ten wynik pokazuje, że jestem w bardzo dobrej dyspozycji. Detale zaważyły, że tak się to skończyło" – tak swój występ podczas sobotniego konkursu skoków narciarskich na igrzyskach w Pjongczang podsumował Stefan Hula. Po pierwszej serii Polak prowadził. Ostatecznie ukończył konkurs na piątym miejscu.
Stefan Hula / Grzegorz Momot /PAP

W zeszłym roku, kiedy tu upadłem, powiedziałem sobie, że ja tu wrócę i będzie dobrze. Wierzyłem w to i pracowałem, by dać z siebie to co najlepsze - podkreślił  Stefan Hula .

Choć podium było tak blisko, to nie czuje złości, że ostatecznie na nim nie stanął.

Nie jestem ani zły, ani rozczarowany. Po prostu to przetrawię. To jest dla mnie naprawdę bardzo dobry czas. Ten wynik pokazuje, że jestem w bardzo dobrej dyspozycji. Detale zaważyły, że tak się to skończyło - ocenił.

Było blisko, ale co zrobić? Piąte miejsce i tak jest wspaniałe. Jest dla mnie wielkim sukcesem. Była szansa na więcej, ale akceptuję to, co ostatecznie mam. Będę walczył dalej - dodał.

Od początku przeprowadzenie sobotnich zawodów mocno utrudniał wiatr. Zaczęły się one o godzinie 21.35 czasu miejscowego, a skończyły po północy. Prowadzący po pierwszej serii Hula nie myślał jednak o tym, że konkurs może zostać przerwany, a za końcowe uznane wyniki z półmetka.

Nie myślałem o tym. Starałem się wtedy zachować spokój. Siedziałem sobie w ciepełku, więc nie było źle - przyznał.

Hula w drugiej próbie nie skoczył tak dobrze, jak w pierwszej, ale wydawało się, że stanie na podium. Ostatecznie był jednak piąty, bo według aparatury miał bardzo korzystne warunki i odjęto mu aż 18,2 punktów za wiatr.

Przyznaję, że nie czułem, aby wiało aż tak mocno. Tak policzyło i co zrobisz? Można gdybać, ale po co? Ja jestem z siebie zadowolony - podsumował.

Zwyciężył piąty po pierwszej serii Niemiec Andreas Wellinger. Drugie miejsce zajął Norweg Johann Andre Forfang, a trzecie jego rodak Robert Johansson, który awansował z 10. pozycji na półmetku. Na czwartej uplasował się Kamil Stoch, któremu do podium zabrakło zaledwie 0,4 pkt.

Na 19. miejscu rywalizację zakończył Maciej Kot, a Dawid Kubacki nie zakwalifikował się do finału.

W sobotę 17 lutego zawodnicy będą rywalizować na dużym obiekcie, a dwa dni później na nim odbędzie się konkurs drużynowy.

(mpw)