Tysiące członków ruchu "żółtych kamizelek" po raz 11. demonstrowało w Paryżu przeciwko polityce prezydenta Emmanuela Macrona. Doszło do starć ulicznych. W czasie demonstracji ruchu "żółtych kamizelek" uczestnicy protestu obrzucili policjantów butelkami i kamieniami oraz wznieśli barykady, które następnie podpali. Policja odpowiedziała gazem łzawiącym i armatkami wodnymi.


Nad Placem Bastylii unosiły się kłęby dymu. Podpalone zostały barykady stworzone z desek, pilśniowych płyt i metalowych barier pochodzących z pobliskiego placu budowy.

Szturmowe oddziały policji rozpędziły grupy agresywnych anarchistów i młodzieżowe bandy z imigranckich gett, które przyłączyły się do demonstracji "żółtych kamizelek" - i które wywołały uliczne starcia.

Ruch "żółtych kamizelek" stworzył własną służbę porządkową, która miała czuwać nad tym, żeby uczestnicy nie atakowali policjantów i nie dokonywali aktów wandalizmu.

Liderzy "żółtych kamizelek" obawiają się, że w związku z zamieszkami ten ruch zacznie tracić poparcie społeczne.

W ciągu ostatnich dwóch sobót w tradycyjnych protestach wzięło udział w całej Francji 84 tysiące osób i wydaje się, że protesty nasilają się po przerwie świątecznej i noworocznej.

Ruch "żółtych kamizelek" ogłosił w ubiegłym tygodniu, że wystawi swoich 79 kandydatów w wiosennych wyborach do Parlamentu Europejskiego. Według sondaży wynika, że ich lista wyborcza znalazłaby się na trzecim miejscu, za prezydenckim ugrupowaniem Republiko Naprzód! (LREM) i Zjednoczeniem Narodowym (dawniej Frontem Narodowym) Marine Le Pen.

Według analityków przyczyni się to do odebrania głosów skrajnej prawicy i lewicy, co ma doprowadzić do poprawy pozycji partii prezydenta Macrona.